Urbanistyka Warszawy obraża uczucia religijne!

Wszelkie inne rozmowy o polityce.
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Urbanistyka Warszawy obraża uczucia religijne!

Post autor: piotrniz »

Obrazoburcze, dekonspiratorskie, ezoteryczne -- przykłady tego, jak wyniki realizacji zadań urbanistycznych i dotyczących zarządzania Warszawą lub gospodarką na terenie Warszawy wskazywały na to, co prawdopodobnie jest zakulisową polityką "grupy watykańskiej":
  • najbardziej bezczelnie wyeksponowane burdele zorganizowano w reprezentacyjnym miejscu Warszawy u zbiegu al. Jana Pawła II z al. Solidarności: widać tam m. in. szyldy "Spotkania erotyczne na żywo" i "Masaże"; "ot, spotkali się przywódcy prawicy z Janem Pawłem II czy tam prymasem i stąd to przyzwolenie", chciałoby się objaśnić, bo już nie wiadomo, czym to tłumaczyć, w dobie podsłuchów radarowych oraz nawet i innych, dużo starszych, znanych metod na udane śledztwo (zauważmy, ustawa zakazuje nie tylko czerpania korzyści z prostytucji, ale na równi z tym tak samo i wszelkiego ułatwiania prostytucji, przez co w ogóle cały temat zorganizowanej prostytucji jest nielegalny i może być nawet podciągnięty pod temat przestępczości zorganizowanej, co daje podstawy do prowadzenia np. kontroli operacyjnych); o ile mi wiadomo, to dla niepoznaki w temat ten też angażują się Stany Zjednoczone stając w obronie prostytucji (żeby nie było za łatwo, że "to wszystko papież", choć urbanistyka sięgająca swymi najstarszymi korzeniami czasów komuny czy nawet wcześniejszych mówi swoje...), ale może to fałszywe pogłoski;
    • miejsce to, ściśle rzecz biorąc, ma adres al. Jana Pawła II 46/48 -- jak adres Sejmu (Wiejska 4/6/8);
    • podobna sprawa: rządowe Centrum Obsługi Projektów Europejskich znajduje się przy ul. Puławskiej 99A (budzi to skojarzenia z: "no prawie", "już prawie są dowody, ale czegoś tam tyci-tyci brakuje", po czym jakiś istotny zwrot: A... -- może to o tych planach legalizacji w Trybunale Konstytucyjnym, pod pozbawionym podstawy prawnej hasłem 'desuetudo'...). Na tym samym budynku jest też tabliczka jak gdyby komentująca to i wyjaśniająca: "DECISIVE WORLDWIDE". Tymczasem z miejscem tym, kojarzącym się jak gdyby z "papieskimi dziełami misyjnymi" i wpływem papieża czy nawet choćby USA na politykę ("decyzyjny na całym świecie"), sąsiaduje lokal oznaczony jako MACADAMIA City SPA. SPA (skojarzenia: Straż PożarnA, sperma, ...) to eufemistyczna nazwa dla wielu lokali oferujących prostytucję w szczególności związaną z masażami. Charakterystyczne jednak, że to SPA zostało wg informacji Google'a zlikwidowane (może rząd chce się pochwalić takim przypadkiem jakiegoś rodzaju walki z problemem, niekoniecznie zresztą policyjnej: co do zasady to raczej można się spotkać z tolerowaniem tego zjawiska), choć na ulicy wciąż widać jego reklamy, godziny pracy wpisane na lokalu itd.
    • kolejny przykład dotykający m. in. tematu papiestwa to sprawa firmy Yo-Zen! przy al. Jana Pawła II 61. Omówione w artykule xp.pl "»Od dawna wszystkie zbrodnie polityczne w Polsce pochodzą z KAI«" pod nagłówkiem "Agencja także innego rodzaju".
  • al. Jana Pawła II jest przedłużeniem ulicy Popiełuszki, co budzi skojarzenia z tym, że "Jan Paweł II przeżył Popiełuszkę" (w sensie: żył dłużej od niego), gdy tymczasem z rozlicznych poszlak (np. rok orwellowski -- rok 1984 -- to rok zabójstwa, ponadto nazwiska: Piotrowski, Pietruszka -- zabójca oraz kierownik, a z drugiego ministerstwa, tj. z ramienia Prokuratury Generalnej, oskarżycielem był Pietrasiński... są zresztą i inne poszlaki na to, że odpowiednia wersja o zleceniodawstwie krąży), a nawet relacji pewnej osoby, która to podobno badała w zorientowanych źródłach w służbach (cytuję ją w pewnym miejscu bloga pokazując odnośnik do jakiejś "Wandaluzji", forum internetowego), wynika, że za zabójstwem tego kapłana stała właśnie grupa watykańska oraz w szczególności Glemp; sam prymas Glemp zresztą dziwnym trafem, zgodnie z tymi danymi, nie chciał jakoś zeznawać na procesie beatyfikacyjnym Popiełuszki, zaś w mediach można wszędzie znaleźć pod nagłówki na temat jego wrogości z Popiełuszką (wystarczy poszukać w Google'u pod hasłami Glemp Popiełuszko: wyświetlą się np. artykuły "Popiełuszko: SB traktowała mnie lepiej niż Glemp" itp.).
    Co godne odnotowania: w miejscu, gdzie Jana Pawła II przechodzi w Popiełuszki, jest plac nazwany Grunwaldzkim -- nasuwający więc skojarzenia z tym, jak to Krzyżacy byli zawsze wrogami Polski, a od papiestwa to raczej same problemy przychodziły (z wyjątkiem tego, że papież załatwił ładną koronę dla Bolesława Chrobrego). Ewidentnie jest tu akcent niechętny hierarchii kościelnej i papizmowi (zakony, pamiętajmy, to instytucje bezpośrednio podlegające papieżowi).
  • centralne miejsce Warszawy, idealnie nadające się do tego, by mieszkał tu kiedyś Piotr Niżyński (ofiara "podsłuchu w telewizji"), czyli Rondo ONZ, ma kilka specyficznych właściwości:
    • jeżdżące tam autobusy mają numer 174 (jak 1-74, "pierwszy kontra mieszkanie 74", przy czym w dzieciństwie miałem numer mieszkania w bloku właśnie 74), co budzi skojarzenia z inwazją przekazu podprogowego i tortury dźwiękowej; oto dodatkowe przykłady stosowania tej "magicznej liczby":
      • artykuł 174 Konstytucji jest jak gdyby komentarzem do znanych pewnie od dawna planów co do nadużyć w Trybunale Konstytucyjnym i co do redefiniowania prawa łaski: "Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej stosuje prawo łaski" i tyle? Tylko to stosujemy, żadne inne przepisy Konstytucji już nie są ważne, bo z tego jednego wszystko autonomicznie wynika? Nie można mu przeciwstawiać innych ani w ten sposób (całościowo, systemowo) filozofować? No dobrze, to odpowiedzmy teraz na to... "Prezydent RP stosuje prawo łaski"? "Sądy wydają wyroki w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej"! (art. 174 Konstytucji). Tak, to prawda. Ale to nie znaczy, że zawsze są legalne. Czasem wręcz kartka z wyrokiem może być tak nonsensowna co do swej treści, że nawet jej nie wykonają. Poza tym dobrze znane w doktrynie, w prawie i w praktyce orzeczniczej jest pojęcie "wyroku niezgodnego z prawem".
      • trafny jest również art. 174 Kodeksu postępowania karnego, ponieważ dotyczy bardzo ważnej w dziedzinie politycznych nadużyć w organach ścigania sprawy (która w kontekście prawa kar-nego, ang. car, stała się nawet moim własnym problemem), a mianowicie pomawiania kogoś o przyznawanie się. Zgodnie z art. 174 k.p.k. choćby nawet ktoś się przyznał nie tylko ustnie w rozmowie z np. policjantem, ale wręcz na piśmie i dodatkowo jeszcze podpis pod tym pismem poświadczył notariusz, legitymując go z dowodu osobistego i podając jego numer, i takie pismo złożono by następnie do akt, i tak nie mogłoby to być satysfakcjonującym dowodem na winę, jeśli by taka osoba następnie w swych wyjaśnieniach składanych bezpośrednio przed sądem twierdziła przeciwnie. A zatem w art. 174 k.p.k. wyraża się jeszcze jeden aspekt tzw. zasady bezpośredniości. Mnie istotnie w sprawie dotyczącej rzekomego spowodowania wypadku policjant pomawiał o to, że się przyznałem i że zmieniałem wersje. Można o tym poczytać na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=12&t=7406
      • 174 występuje też w dacie śmierci żołnierza: Stanisława Maślanki (dla porównania, mego dziadka zabito bodajże z pewnym wykorzystaniem zatrutej maślanki, a wcześniej też, w 1990 r., u zarania istnienia Gazety Wyborczej już było jakieś bodajże "uzgodnione" zabójstwo, w którym zabito chyba w szpitalu jeszcze innego Stanisława Maślankę): patrz www.bandycituska.pl/ofiary.html, tuż pod wielkim nagłówkiem "IV. Z PODSTRONY 'ZAPISY', ADRES: [...] (OD DATY 22/01/2016)"
    • 2 inne autobusy w tym miejscu akurat dziwnym trafem też zaczynają swój numer od siedemnastki, która (z racji poprzedzania liczby 18) budzi skojarzenia z niepełnoletniością, a zatem np. pedofilią przeciwko mnie, ponadto jest też tramwaj 17
    • stacje metra M2 są w taki sposób dobrane, że za stacją Rondo ONZ jest stacja kojarząca się z obozem koncentracyjnym: "Rondo Dachau" niemalże (mianowicie: Rondo Daszyńskiego) -- wygląda to tak, jak gdyby specjalnie (nawet może już w czasach komuny) zaplanowano w ten sposób nazwy rond. Można zrozumieć porównywanie tragedii jednostki z czymś szerszym: tragedią narodu żydowskiego, tj. jego eksterminowaniem, przez pryzmat problemu katastrofy humanitarnej, który jest wspólną cechą tych 2 rzeczy. "Katastrofa humanitarna tam dalej"... (A porównajcie ze znanym zachowaniem Urbana z czasów, gdy jeszcze żył Jan Paweł II, tj. z jego artykułem "Obwoźne sado-maso"... http://niniwa22.cba.pl/urban_obwozne_sado_maso.htm - zupełnie jak gdyby o mnie, o tej nieodstępującej mnie na krok, włączającej się z wszechobecnych w miejscach publicznych źródeł, torturze dźwiękowej.) Po drugiej stronie linii metra M2 zrobiono stację Dworzec Wileński, a tymczasem mój brat bodajże w 2008 (czyli nieco po ustaleniu trasy nowego metra) wyjechał studiować na Litwę, a nawet chyba właśnie do Wilna (w dodatku znalazł sobie tam też żonę). Zapewne ktoś go do takiego studiowania za granicą, i to akurat tam, nakłonił. Widać więc, że inspiracje związane z rodziną Niżyńskich to nie żarty, tylko najwyraźniej rzeczywistość.
    • inny jeżdżący przy Rondzie ONZ autobus ma numer 255, jak największa liczba możliwa do zapisania w jednym bajcie w ramach reprezentowania zbioru liczb naturalnych. 255 to ważna liczba dla informatyków (zawód Piotra Niżyńskiego), słynna, ma specyficzne doskonale znane alternatywne oznaczenia, np. FF
    • okolica "ONZ przy Janie Pawle II" budzi skojarzenia z "onanizowaniem się pod bokiem Jana Pawła II" -- zapewne celowo tak dobrano nazwy obiektów (alei, ronda);
    • dalej za Dworcem, jadąc od strony Ronda ONZ, jest dziwnym trafem ulica Chałubińskiego (z brzmienia kojarzy się to z chałupą), co pasuje do tematu "dojazdu do (kupionej sobie) chałupy": faktycznie, dworzec to może być z tego powodu ważny dodatkowy atut tej lokalizacji
    • jedną z kilku ulic rozlokowanych wokół Ronda ONZ jest ulica Pańska (nawet miałem tam kiedyś mieszkanie, ślad po tym jest w KRS jako siedziba mej spółki Dochodzenie Skarbowe sp. z o. o.);
    • lokalizacja jest dobra z tego względu, że obok (pół kilometra, można przejść piechotą) jest całodobowa poczta, tzw. Poczta Główna w Warszawie (przy Świętokrzyskiej), ponadto 2 przystanki od Ronda ONZ jest Sąd Okręgowy w Warszawie (nadaje się na często używany przez Piotra Niżyńskiego sąd, tym bardziej, że będąc przezornym i wiedząc o upolitycznieniu sądownictwa należy z uwagi na rozsądek unikać spraw rozstrzyganych na samym dole hierarchii sądownictwa, tym bardziej, że one często z racji swej błahości nie mogą mieć kasacji, tylko należy tak konstruować pozwy, np. dodając elementy dotyczące ochrony dóbr osobistych itp. lub zwiększając wartość przedmiotu sporu, by lądowały w Sądzie Okręgowym w I instancji), a ponadto obok (10 minut piechotą lub 1 przystanek tramwajowy od Ronda ONZ) jest Dworzec Centralny, którym można wygodnie dojechać w rejony podwarszawskie i odleglejsze i gdzie jest też sporo punktów usługowych, restauracyjnych itp., w dodatku wybudowano tam też stację metra M2, a zaledwie 10 minut tramwajem od Ronda jest Centrum Handlowe Arkadia; samo Rondo ONZ jest przy zbiegu al. Jana Pawła II i Świętokrzyskiej, czyli to same najważniejsze ulice
    • zgodnie z watykańskim standardem dobierania po "ukrytym drugim dnie nazwy" ulicę Grzybowską położoną przy Rondzie ONZ nazwano tak zapewne z uwagi na grzyb atomowy (albo odwrotnie, jeśli Grzybowska była tam już dużo dużo wcześniej, np. za czasów II RP, i dlatego pasowało tam ONZ, to w takim razie tym bardziej w tym właśnie miejscu -- skoro i tak powinno tu być rondo ONZ -- niech będzie ta aleja ku czci Jana Pawła II); widmo "wojny atomowej"? sprawa dla ONZ-u...
    • na ul. Grzybowskiej koło Jana Pawła II jest biurowiec Powszechnego Zakładu Ubezpieczeń (symbolizuje religię, choć trzeba by chyba być naiwnym, by politykom przypisywać religijność, a nie co najwyżej wstydem podyktowane elementarne hamulce moralne)
  • w okolicy ustawiono mi naprzeciwko byłego mieszkania przy ul. Pereca 2 parę rzeczy kojarzących się z prostytucją -- co jest przykładem specyficznego planowania miasta (gospodarki miasta) przez zapewne urzędy skarbowe:
    • widać było firmę Easy Waxing (z oddziałami w miejscowościach Wr i Wr... Wrocław i Warszawa, dziwnym trafem: "są obie opcje"), firmę od m. in. masaży (także depilacji czy henny), gdzie po nocach nagle zapala się światło i potrafią tam ślęczeć np. do 23:30, zapewne robiąc "ezoteryczne masaże" dla chętnych zwłaszcza facetów z Gumtree.pl i nie tylko; strona internetowa jest specyficznie zredagowana, gdy przychodzi do opisywania dziewczyn (których jest bardzo dużo, więc ich styl życia daje do myślenia: przecież nie ślęczy tam w pracy jednocześnie po ileś dziewczyn, więc pewnie rzadko przychodzą, niejako z doskoku, co to więc za życie zawodowe i co za pieniądze za coś takiego), zresztą ich zdjęcia mają tam dziwnym trafem taki sam format, jak np. w Medica Spa na stronie internetowej (takie kółka ze zdjęciami), które to Medica Spa jeszcze wyraźniej sprawia wrażenie burdelu (i to pod premierowskim zapewne patronatem: "medika z miłym zakończeniem" to jak oględnie powiedziane zabijanie w szpitalach), np. ma jedną jedyną opcję masażu (wśród bardzo licznych finezyjnych) zupełnie bez komentarza: "masaż lodem"; ponadto specyficznie się o firmie Easy Waxing wyrażają klienci we wpisach opiniujących na Google (np. nazwisko dziewczyny masażystki i depilatorki skracają do pierwszej litery, jak w przypadku podejrzanych), a dziewczyny na miejscu z okna sprawiały wrażenie ustawionych podsłuchowo, by specjalnie reagować na mnie (np. nie obsługiwać, inaczej odpowiadać przed telefon), tj. np. gdy wstaję i przechodzę w mieszkaniu, to zaczynają sobie przechodzić w poprzek salonu; zresztą widziałem swoje i wiem, że tam wchodzili faceci, no i było dziwaczne krępowanie się po nocach, np. wchodzenie, a pozostawianie jeszcze przez pół godziny czy godzinę światła zgaszonego (oficjalnie to firma jest do 21:00 i nawet można było widzieć wychodzące postaci o takiej mniej więcej porze, ale nie zawsze, a poza tym i tak potem ktoś codziennie wchodził); w lokalu tej firmy dawniej był sex-shopowy punkt dystrybucyjny (wysyłkowy), poza tym pod tym adresem w bloku (ale nie na parterze) także burdel (jak można poczytać w miejscach zbierających recenzje i informacje o takich rzeczach), toteż od dawna jest to miejsce rozerotyzowane i w ten sposób przygotowane; to jak gdyby nawiązanie do sprawy "Spoko, łaska króla": Easy, Łask-King! Już w 2015 r. planowano mi chyba to sąsiedztwo, choć wprowadziłem się tam dopiero w 2018, ponieważ w ramach wyjątku (bo normalnie zawsze wszyscy olewają mój blog) ktoś do mnie napisał poprzez formularz kontaktowy w tamtym roku i dziwnym trafem była to pani... Kamińska; tymczasem tutaj właścicielką mieszkania była p. Maria Kamińska-Deptuła (drugie nazwisko jak z Klanu TVP... widać, że od dawna je planowali). Ja jej wytknąłem, że może jest jakąś masażystką czy coś takiego, ponieważ wtedy trochę szukałem pomocy w sprawie wynajmowania nieruchomości w tych kręgach, zdarzały się takie próby (wśród dziewczyn do umówienia się na telefon), a poza tym niejaki Kamiński w mojej klasie (podrzucono mi niejedną osobę do klasy, po nazwisku, mniejsza już tutaj z tym) w czasie matur raz powiedział do mnie: "wiesz, jak jest 'walenie konia' po angielsku? handjob" -- a zatem, na zakończenie szkoły, pozostawił taki ślad w mej pamięci;
    • dalej jeszcze jest już zupełny burdel, tj. night club, przy ulicy o nazwie... Waliców (kojarzy się z "tymi, co to walą komuś konia", tj. masturbują go); znowu ten typowo watykański zwyczaj dobierania po trafnie brzmiącej nazwie (bogatej w ukryte znaczenie) czy tam nazwisku do czegoś złego (patrz www.bandycituska.pl/ponazwisku.html);
    • ulica Pereca jest w drugiej linii zabudowy, ale wracając do pierwszej (od strony alei Jana Pawła II), to naprzeciwko po drugiej stronie al. Jana Pawła II jest, dziwnym trafem, knajpa Brooklyn, na której zorganizowano rysunek lodów i duży napis LODZIA (kojarzy się też z "ciocią lodzią", a tymczasem dziwnym trafem moja ciocia, żona wujka, który był doradcą ministra i ma imię Wojciech, jak scenarzysta Klanu w TVP, wyspecjalizowała się wiele lat temu w masażach egzotycznymi technikami z Hawajów, chociaż oczywiście nie erotycznych, i prowadziła taki biznes);
    • kolejne sygnały w okolicy, że coś jest źle: niemal naprzeciwko okolicy z blokiem Pereca 2, tylko dalej aleją Jana Pawła II w stronę Żoliborza, jest lokal gastronomiczny z napisem MASA-MI SUSHI ("masuj mi, suszy...");
    • kolejny sygnał znowu nieco dalej, ale na tej samej al. Jana Pawła II: "Gorseteria Paula" -- gdy tymczasem w Internecie reklamowała się niegdyś sporo jakaś "masażystka Paula", z długimi, czarnymi włosami; później z taką osobą pojawiła się bodajże sama premier Szydło w Arkadii na samym początku jej premierostwa, patrz ;
    • kolejny sygnał jeszcze dalej na al. Jana Pawła II (okolice numeru 66 albo chyba nawet sam nr 66, zupełnie jak 666 -- sprawa "religijna"...): "mani-liza van Kok" ("pieniądze i liżę wasz kok" -- ang. cock = siusiak, money = pieniądze);
    • z kolei tuż przy samym Rondzie ONZ, w tamtejszych okolicach mieszkalnych, gdzie miałem mieszkanie (przy Pereca 2), jest jakiś sex-shop;
    • zgodnie z watykańską stałą metodą doboru po nazwisku (a także: nazwie miejscowości itp.) do czegoś złego -- dziwnym trafem kolejny bardzo wyeksponowany obiekt będący bodajże burdelem jest na ulicy... Chłodnej ("chłodna kobieta", mało romantyczna); widać tam lokal za szybą z napisem MASAŻE i namalowanymi licznymi odciskami ust;
    • na wspomnianym skrzyżowaniu al. Jana Pawła II z al. Solidarności, gdzie są burdele (ktoś to nawet recenzował w Internecie na specjalnych forach o prostytutkach z recenzjami klientów i można też obejrzeć strony internetowe tych firm; szczegóły -- na http://bandycituska.pl/jp2.html#sex) i które jest niejako do tego predestynowane z racji nazw ulic ("spotkali się ludzie Solidarności z papieżem czy prymasem i uzgodnili, że to ma być, bez dyskryminacji niewierzących") -- a nazwy ulic po prostu tam pasują, bo jest od dawna Dworzec Centralny, to są duże ulice i po prostu się nadają do tego, niech tam będzie np. Rondo ONZ i siedlisko Niżyńskiego, bo miejsce jest dobre -- już od dawien dawna, bo od 1938, istnieje "Kino Femina". Nazwa ta pasuje do tego, że zorganizowano tam m. in. pornografię (kabiny wideo). Brawa dla tych, co obmyślali miejskie atrakcje!
    • burdele przy al. Jerozolimskich. Były zawsze. Obecnie np. Sogo w okolicach Muzeum Narodowego. Tymczasem zaś nazwa tej ulicy, zawierające nazwę miasta Jerozolimy, kojarzy się z żydostwem, zaś wedle stereotypów Żydzi kojarzyli się z chciwością i gromadzeniem majątków (pochodzący ze średniowiecza stereotyp bogatego Żyda-kupca, zwłaszcza pewnych rodów żydowskich). A zatem: "ulica ludzi chciwych i sprzedajnych, dla których wszystko ma swoją cenę i którzy chętnie wyciągają pieniądze". Brzydkie to oczywiście bardzo i nie można tak o Żydach mówić, tym niemniej w tej mafii tego rodzaju skojarzenia z tym narodem są wykorzystywane notorycznie, patrz np. artykuł xp.pl o procesorach ("Kilka faktów z historii firmy Intel"): http://postep.xp.pl/producenci-procesor ... em/mw4z3df.
  • autobus do Łomianek (kojarzących się z łomem, rosyjskim "wzłomem", czyli włamaniem, i ogólnie włamaniami) ma numer 150 (jak 15-0, "piętnastki zero"), co budzi skojarzenia z zamordowaniem Blidy w 15-lecie pedofilii przeciwko mnie i teorią, że ta pedofilia "było to tylko przyspieszenie problemu", "na tym polegające, że nie będzie 15-letniego Blejda, który wtedy dopiero się nauczył masturbacji albo mniej więcej wtedy"; ta zakulisowa ezoteryczna teorię na temat pedofilii przeciwko mnie jest omówiona w artykule xp.pl: http://wiadomosci.xp.pl/nowa-smierc-w-s ... ia/9cze2jt
  • centrala kierowania miastem znajduje się przy placu Bankowym. Łatwo stąd odczytać ukrytą aluzję: "ty wiesz, kto rządzi w mieście: tu biskup z komisarzem - King!" -- a ściślej rzecz biorąc: urząd skarbowy...
  • Można by dyskutować, czy zoo akurat przy ul. Ratuszowej oraz pl. Inwalidów w ogóle istniejący w mieście oraz umiejscowiony akurat przy mej szkole podstawowej to nie właśnie z powodu tego zezwierzęcenia człowieka, jakie mi zafundowano (tj. pozbawienia typowo ludzkiej umiejętności: samodzielnego myślenia, wskutek nieustannego stosowania w każdej chwili przekazu podprogowego i z tym i z torturą związanej komunikacji dźwiękowej), przypisywanego zresztą słusznie właśnie władzom miejskim...
  • Zrobiono dzielnicę z Białołęki (nazwa dawniej odrębnej miejscowości), choć tam co krok są jakieś miejscowości i równie dobrze można by to inaczej podzielić. W efekcie jest coś takiego, jak "Białołęka-Ratusz" (ważny przystanek), co brzmi, jak "biało nęka Ratusz" (biały = jasny = niewątpliwy, bez niejasności, bez braku dowodów): "oczywiste, że to ratusz odpowiada za uporczywe nękanie". Pewna ironia, bo nie miałem nawet jak dotąd czasu pisać do nich oficjalnych skarg, tym bardziej, że widzę, jakie jest powszechne lekceważenie sprawy i oni też na pewno uczą swych pracowników nie tylko kaszlania na mnie, ale też reagowania przede wszystkim na przekaz podprogowy i torturę. Wiedzą i nic sobie z tego nie robią.
    • Na Białołęce (związanej z miejscowością w sam raz dla mnie) są ponadto ciekawe rzeczy. W Choszczówce miał posiadłość (kojarzący się ze mną z uwagi na nazwisko, na zasadzie przeciwieństwa "sado-maso") prymas Wyszyński. Na granicy strefy miejskiej typowych tam jeżdżących autobusów (strefy 1) jest przystanek Buków. Potem też przystanek Buchnik. Dalej, na samej granicy Warszawy, jest jakiś Bukowy Dworek -- same "boskie" klimaty ("Bóg"). Już na terenie Jabłonnej można z kolei, po drodze do Legionowa, znaleźć kolejno obok siebie przystanek Pałac oraz ulicę Królewską -- trafnie się to znalazło akurat tutaj, skoro idzie to w parze z różnymi tego typu poszlakami. W Legionowie mamy m. in. ulicę Piotra Wysockiego przy skrzyżowaniu Siwińskiego z Sobieskiego -- znowu wskazywanie na istotność w polityce, odgórne pochodzenie problemu, oraz te tematy królewskie w powiązaniu ze mną (zważywszy na to, że w szkole stosowano na mnie m. in. przezwisko Siwy). Dworzec legionowski przylega do "osiedla Bukowiec". Ponadto na trasie wyjazdowej z Legionowa jest ul. gen. Buka. Za Legionowem, gdy się skręca z wyjazdu z Legionowa w przeciwnym kierunku niż Warszawa do trasy związanej z miejscowością Łajski (jak "łaski" z J w środku), gdzie po drodze jest miejscowość Michałów-Reginów (kojarząca się z mym bratem jako specjalistą od ubezwłasnowolniania członków rodziny; "brat króluje" albo po prostu "bratnia miejscowość króla"), jest też (niemalże moja, główna zresztą w Łajskach) ulica Nowodworska (co ciekawe, również w trasie kolejowej na Tworki, w ramach licznych rzeczy kojarzących się z historią rodziny, czyli ciekawostek z terenu województwa mazowieckiego, są jakieś Michałowice; przez prawo do szpitala: Michałowice-Reguły-Tworki, a po drodze wcinają się w historię rodzinną, niczym jakiś Krzysztof Malicki z "Klanu" TVP, Malichy). Godne rozważenia propozycje dla mnie (i jak tu się nimi naiwnie nie pochwalić)! ;-) Co ciekawe, obok tych "królewskich ŁAJSK" w Legionowie, na terenie bezpośrednio z nimi sąsiadującym, jest tzw. Osiedle Młodych, gdy tymczasem z drugiej strony, po stronie zwolenników Trybunału Konstytucyjnego w tym sporze (czyli zwolenników tego, że to Trybunał dyktuje, jak powinna funkcjonować łaska prezydenta, a nie ustawy), jest przecież coś takiego, jak "dom seniora w Laskach" (papieża emeryta?...); tu osiedle młodych, tam dom seniora -- widać dwa przeciwne obozy. Jak pięknie przygotowane. (Więcej na ten temat -- w artykule xp.pl "Fiskus i mafia wywołały wyroki TK w sprawie łaski".) Ponadto słynną ulicą Białołęki, czyli tej w tych (podlegających pod szpital psychiatryczny Drewnica) rejonach położonej dzielnicy -- dzlenicy jak gdyby z myślą o mnie przygotowywanej -- jest ulica Aluzyjna, gdy tymczasem "aluzje" to sposób, w jaki media w przeddzień nadchodzących przestępstw bodajże premierowskich "reagują" na nie dając znać, że coś o nich już słyszano (i że są przemilczane, puszczane płazem, że się pozwala i nie pomaga ludności uniknąć np. zbrodni czy swego w niej udziału). Nieomal na dzielnicę awansował słynny Tarchomin, kojarzący się przecież z brzmienia także z... tracheotomią (Jan Paweł II przeszedł coś takiego) -- losowo to by się tak nie złożyło, że mający zastosowanie (a następnie wręcz papieski) zabieg, kojarzący się też z "wyremontowaniem sobie krtani" (coś tam z wewnątrz wychodzi, czyli niby z okolic niedostępnych, ale jakiś ślad po tym na zewnątrz widać), akurat ma nazwę pasującą do tych potencjalnie "moich" w przyszłości okolic. Ponadto w tamtejszych okolicach pod koniec Modlińskiej przy wyjeździe z miasta są takie specyficzne osłony ("ekrany") po obu stronach jezdni, chyba przede wszystkim po to, by były przeciwko nim protesty. "PRECZ Z EKRANAMI !", mówi sprzeciw ludności na jakichś tam mikroplakacikach czy tabliczkach, już nie pamiętam (właśnie w tamtej okolicy, w terenie). No, to to jest na granicy Warszawy. Jeszcze to jest Warszawa, ale już prawie nie. Już właściwie z niej wylatuje. "Protesty przeciwkopodsłuchowej kryminalizacji firmy; pracownicy ślęczą przy monitoringu = trasa wylotowa".
    • To, że miejscowość Łajski (pewnie nieprzypadkowo podobnie się zaczyna i kończy co słowo Łazienki) od dawna dla mnie planowano (co ciekawe, gmina Wieliszew, do której ona trafiła, była już od XVI w. wsią oddaną na własność Kościołowi), ściśle jako miejsce przyszłego domku, który miałbym kupić, jest też poświadczone w historii. W informatycznie kojarzącym się roku 1864 (końcówka -64 to potęga liczby 2, czyli w systemie "binarnym" zapisuje się to jako 1000000 -- po prostu milion) wieś zgodnie z zapisem w księdze wieczystej należała do hrabiego Potockiego (patrz https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%81ajski). Hrabia ten założył też hutę szkła w roku 1897 (w tym samym roku Nietzsche wyruszył w swą niejako "ostatnią drogę" do Weimeru, a jego kolegę tego samego dnia zabito, mianowicie dnia 8.8). Dziwnym trafem następnie do polskiej literatury przenikło pojęcie "szklane domy" kojarzące się z wielką nowością. Jest to zapewne ślad planów podsłuchowych, co do możliwości podsłuchiwania każdego i gdziekolwiek (zauważmy, że Przedwiośnie wydano w 1924 r., czyli już po urodzinach mej babci, której rodzice byli wtedy na podsłuchu, skoro dobrano jej datę, w tej rodzinie powinny być bowiem tego dnia urodziny, a w roku 1924 tzw. efekt Dopplera był już zjawiskiem dobrze znanym w fizyce, jak również popularyzowano ideę radia, czyli pewnie przewidywano możliwość takich podsłuchów). To, że kojarzy się to zarówno z przezroczystością, jak i z postacią właściciela Łajsk, niemalże na pewno nie jest przypadkiem: po prostu planowano tę sprawę już wtedy.
    • diecezja warszawsko-praska (obejmująca też podwarszawskie wsie, w tym ww.) powstała bullą Jana Pawła II Totus Tuus Poloniae Populus z 1992 r. (podobno rok pedofilii przeciwko mnie) z 25 marca: nazajutrz po urodzinach mego brata;
    • PKP tak usytuowało dworzec w Legionowie i Dworzec Zachodni w Warszawie, że odległość z peronu dworca legionowskiego (w miejscu, gdzie jest etykietka kilometrowa na słupie, niedaleko wyjścia schodami z podziemnego przejścia) do bodajże dworca Warszawa Zachodnia wynosi... 25,7 (zapisuje się to jako dwa rzędy liczb: 25 u góry, 7 na dole) km, czyli po dodaniu dwójki jest to moja data urodzin 25.9 (zauważmy, że dodawanie liczby 2 to typowa metoda przekształcania dat i różnych innych liczb stosowana od wieków tradycyjnie w zakulisowej polityce papiestwa i jego kolegów w tych sprawach). Co więcej, patrząc zaledwie rzędu kilkadziesiąt czy sto metrów dalej na tę trasę kolejową w kierunku Warszawy widać typowy od jakiegoś czasu element kolejowy - urządzenia chyba energetyczne "Bombardier". Jako że "+2" kojarzy się z "trzeba tu coś jeszcze dodać", "trzeba się wykazać - pole do popisu dla starań ludzkich", to można to skojarzyć w szczególności z jakimś - jakże pożądanym oczywiście - desantem mediów w mojej sprawie ("bombardowanie" rządu).
    • stacja PKP "Warszawa Toruńska" jest tuż obok Szkoły Podstawowej nr 34 (porównaj: symbol sybilliński 234 na określenie kolejnych pism świętych / książek, tj. w szczególności Biblii żydowskiej, Nowego Testamentu i Koranu, gdzie 3 dotyczy Nowego Testamentu a 4 Koranu) im. Mieszka I (postać, którą z kilku powodów można kojarzyć ze mną czy raczej moim ideowym prototypem), co ma widocznie wskazywać (jak jakieś LOTNISKO Modlin -- osobom rozmodlonym; tutaj pasuje skojarzenie z "katolicyzmem toruńskim", czyt. radiomaryjnym) na przesycenie chrześcijaństwa i islamu ideą oczekiwania na końcową postać Piotra Niżyńskiego, tj. planowanego filozofa, Mesjasza religijnego itd., który ujawni spiski.
    • tuż za Mostem Północnym jest osiedle Świdry i ulica Świdrowska, kojarzące się trochę ze świrami i zaburzeniami psychicznymi, co pasuje do przekazu podprogowego, a trochę -- co ważniejsze i trafniejsze -- ze świdrowaniem kanału w glebie. Ponoć, jak mnie informował pewien dawny pracownik gastronomii w gminie, właśnie poprzez wykopanie dużych dołów i świdrowanie specjalistycznym sprzętem przeprowadzono kabel podsłuchowy. Czyli tak to się robi na różnych podwarszawskich osiedlach domków, a tutaj właśnie (tuż za mostem) można trafić na tego zapowiedź.
    • szczególne znaczenie nadano Modlinowi (zrobić tam ważne lotnisko, bo... "niech przychodzi na myśl tym, co się dużo modlą, niech sobie popatrzą na te sprawy niebiańskie"), w efekcie tego główna ulica Białołęki to Modlińska; specyficznie porozstawiano firmy i bannery przy Modlińskiej: Jadar (jak "radar"), Jeep Serwis ("dżip", jak "dżi pi es", czyli amerykański system satelitarnego namierzania GPS), Sadiq Kebab (zresztą to zapewne w nawiązaniu do tej firemki burmistrzem Londynu został Sadiq Khan...);
    • W Legionowie, idąc od strony moich okolic, tzn. Łajsk, trasa do najbliższej tam parafii wiedzie przez ulicę biskupa Bandurskiego obok kominów z napisem "pec" (porównaj: arcybiskup Paetz, znany z przypisywanych mu ekscesów seksualnych, który molestowanym klerykom miał wręczać majtki z napisem Roma sugerując zatem najwyraźniej papieskie pochodzenie tej sprawy) -- "przedsiębiorstwo energetyki cieplnej" bodajże -- aż do skrzyżowania z ulicą Wyszyńskiego (prymas Polski aresztowany, jak wiadomo, w dacie 25.9 będącej moją datą urodzin). Temat tego usytuowania, z uwagi na tajność spisku co do Legionowa jako mej przyszłej siedziby (jest on znany za sprawą księgi kapłańskiej: prawie na pewno chodzi tu o księgę Sybilli), uprawdopodabnia rzeczywiście (a nie tylko potencjalnie) papieskie pochodzenie sprawy gejowskich molestowań abp. Paetza. Nikt bowiem generalnie takich bardzo dalekosiężnych, długofalowych planów (i to ze mną związanych -- ze mną, czyli osobą wszędzie totalnie marginalizowaną, jeśli chodzi o "światowe" tematy) -- trwających mimo zmian najróżniejszych ekip politycznych na przestrzeni XX w., a nawet już wcześniej -- jak dotąd nie przetwarzał. Tylko w papiestwie i Kościele widać konsekwentnie i przez wieki, mimo zmian personalnych, ślady tej ogólnej metodologii -- oraz zwłaszcza bardzo dużo szczegółów i przecieków jest w Biblii, po czym są te sprawy wdrażane, jak gdyby ktoś dysponował matrycą, z pomocą której pisano księgi biblijnej. Wracając tu już ściśle do tematu Paetza, dodatkowe przykłady nawiązywania do tej z nim związanej linii działalności grupy są na www.bandycituska.pl/ofiary.html czy też ponazwisku.html (już nie pamiętam, chyba na tej pierwszej, bo była ofiara śmiertelna). Zauważmy, że bp. Bandurskiego to też ważna ulica w Łodzi, bo jest obok dworca Łódź Kaliska i pozwala dojechać do śródmieścia, czyli są specjalne trasy tramwajowe i jest też pewnie z ww. względów dosyć często wykorzystywana przez kierowców.
  • ulica, na której moja matka dostała mieszkanie, gdy miałem ok. 3-4 lata, to, jak zresztą mój ojciec mawiał, "Platona przez B" (Blatona) -- bardzo mało znany patron ten Blaton, ale za to kojarzy się z człowiekiem z zasobów papieskich prawicowców: Ziobrą (czyste dobro, tylko że jakoś tak na początku -- zło; inna pierwsza litera; pasuje to też trochę do tematu rzekomej klauzuli tajności, którą można by skojarzyć z klauzulą powstałą przez popełnienie pomocnictwa w przestępstwie); numer mieszkania 74 też był swoiście dobrany pod sprawę nabywania nieruchomości przez zagraniczne spółki i ogólnie prawa handlowego, można tak zgadywać z uwagi na podobną sprawę 17:33 (tramwaje przy Rondzie ONZ; pierwsza z liczb jest już większa od drugiej, podobnie np. 26 udziałów może już przeważyć 74 przy udziałach uprzywilejowanych mogących mieć przecież, wedle prawa, nie więcej niż 3 głosy, minimalnej wartości udziału 50 zł oraz minimalnym kapitale rzędu 5000 czy 50000 zł -- może to być istotne i nadające się do wykorzystania, gdy się nie chce, by spółka sprawiała wrażenie kontrolowanej przez cudzoziemca, bo takie nie mogą mieć nieruchomości, ale mimo wszystko by główny udział w zyskach miał w niej ten wspólnik, który jest spółką cudzoziemską);
    • Ostateczne wyjaśnienie, skąd obie te rzeczy się wzięły (idea Z. Ziobry w polityce oraz ulicy "Platona przez B"), znajduje się na www.bandycituska.pl/ponazwisku.html przy punkcie dotyczącym Himmlera i Hitlera. Ściślej: w tym miejscu, w którym omawia się, skąd wzięła się nazwa systemu liczbowego dwójkowego "system binarny". Chodzi o nazwę miejscowości Krubin położonej w gminie Wieliszew w otoczeniu Łajsk. Multum rzeczy potwierdza, że te spiski rzeczywiście istniały i że taka jest ta geneza (potwierdzenia idą też z USA, np. ich szef Pentagonu Patrick Shanahan - "Piotrek Kanaan", co pasuje na tle wątków ze znanej w szkołach uczonej literatury polskiej - nie tylko "Ziemi obiecanej", ale też "Przedwiośnia", jako że późno-XIX-wieczny właściciel Łajsk hrabia Potocki miał hutę szkła)
    • dziwnym trafem osoba o personaliach Piotr Krajewski ("Piotr [tj. następca św. Piotra] kradnie", jak można by to rozszyfrować), która przez połowę 2012 i cały 2013 r. wynajmowała mi dom -- do czego pewnie od dawna była upatrzona (patrz m. in. posłowie: Ligia Krajewska ["religia kradnie"?], też jakiś inny Krajewski, zresztą ulica, o której za chwilę, też raczej od dziesięcioleci ma już swą nazwę...) -- ma ten dom na ul. Chłopickiego, co do której zorganizowano coś takiego, że przecina się z nią ulica Krobińska. A zatem "mój wątek" z góry już gotowy. Odzwierciedla się tu starość tematu Krubina. Najstarszy zaś przejaw tego spisku (dotyczącego ogólnie tych okolic powiatu legionowskiego) jest taki, że mój bodajże pradziadek nabył posiadłość i wybudował się dziwnym trafem w... Rypinie, co właśnie niemal idealnie pasuje do Krubina. Były tam też zresztą później, we wczesnym XX wieku, jakieś zabójstwa w typowym stylu tej mafii...
  • wracając do tematu burdeli, rozstawiono jakieś "masażownie" -- w sposób typowy dla spisków religijnych obnosząc się z tym, jeśli tylko ktoś jest na tyle spostrzegawczy, by problem zauważyć, wyłowić spośród natłoku informacji (i czemuż tego żadna z kolejnych ekip nie zwalcza skutecznie?... skąd ta zuchwałość w prezentowaniu się?...):
    • na ulicy z prokuraturą rejonową Warszawa-Śródmieście, niemalże po sąsiedzku (ul. Krucza);
    • na ulicy z komendą rejonową Warszawa-Śródmieście, po sąsiedzku (jakiś Private Club z pozasłanianymi szybami) -- ul. Wilcza (cóż za dobór po nazwie! typowa sprawa w "grupie watykańskiej", patrz www.bandycituska.pl/ponazwisku.html -- przecież wilk to protoplasta współczesnego psa);
    • na Wilczej (ulica z Policją) jest też, blisko skrzyżowania z Emilii Plater, bodajże burdel "Bibi Spa", gdy tymczasem w mediach watykańskich raz po raz wraca temat Asi Bibi w Pakistanie i tego, jak to papież wstawia się za nią i popiera jej obrońców (została skazana "z ustawy o bluźnierstwie" -- ustami można grzeszyć przeciw Bogu...);
    • wcześniej, gdzieś tam blisko komendy, jest na przeciwległym bloku wywieszony jakiś transparent dotyczący wstawiania się w obronie też bodajże nawiązujący do prostytutek, ale już nie pamiętam;
    • jest budynek Komendy Stołecznej Policji ("Wydziału Ruchu Drogowego" -- ruchania przyulicznego?...) przy ulicy Waliców, gdzie jest wspomniany tu już wcześniej burdel;
    • w Legionowie to już w ogóle na odcinku 1 km w centrum miasta przy Piłsudskiego tych zakamuflowanych burdeli, działających jako np. salony masażu i SPA i różne takie inne, tam lub prawie tam położonych jest chyba z 5...
  • na głównych ulicach Warszawy, w dodatku zaczynających się grobowo: od Gr* (Grochowska, Grójecka), rozstawiono zakład pogrzebowy Niebo -- niech się kojarzy. Jakieś tam chyba gwiazdki są w logo czy coś takiego. Po śmierci to się chyba do gwiazd odlatuje, takie to może przesłanie. Temat nieba kosmologicznego jako poważnego błędu Biblii i wierzeń chrześcijańskich to klasyczny w tej całej mafii zarzut przeciwko religii, powtarzany "na ucho" wśród zwłaszcza tych, którzy są najbardziej zamieszani.
  • jest w Warszawie króciutka ulica Niżyńskiego (chodzi o tego tancerza, też zresztą chyba dzięki Watykanowi rozsławionego, a potem zniszczonego, nawet zabitego): obok jest jakiś obiekt wojskowy (nawiązanie do sprawy smoleńskiej, być może, zresztą też mi ją swoiście zapowiedziano tak, że patrząc na to z perspektywy czasu sprawiałem wrażenie rzekomo wmieszanego w temat) oraz, prostopadła do tej Niżyńskiego, ulica... Królewska; pewne ślady po wiązaniu mnie z postaciami króli można tymczasem wyczytać na www.bandycituska.pl/ofiary.html, np. przy okazji króla Belgów Leopolda III Koburga (rok 1983, tuż przed nagłówkiem "II. Z WPISU NA BLOGU O POSZLAKACH [...] (14. STYCZNIA 2016 R.)") czy, wcześniej jeszcze, przy postaci cesarza Wilhelma II (rok 1941), zaś w czasach najnowszych śladem tego skojarzenia może być postać Berlusconiego ("berło z konia", tj. "przez walenie konia [onanizm] do gwiazd", co oczywiście jest ironią ze starego rzymskiego powiedzenia "przez ciernie do gwiazd"); co ciekawe, najtańsze w Warszawie xero przy tej Królewskiej ma za sąsiada jakiś bodajże burdel (massage & spa) pod nazwą Oasis oraz wojsko; analogiczną sytuację (bodajże burdel, jak się można domyślać, a przylegle do niego: xero) zrobiono mi w sprawie wspomnianego punktu depilacji;
  • końcówka trasy autobusu do Wieliszewa (gmina pod Legionowem): Księcia Ziemowita, Zdobywców Kosmosu, po czym Urząd Miasta; widać, co oni tam czczą -- to, w czym nie ma chrześcijaństwa;
  • Plac Konstytucji musi być przy Placu Zbawiciela... "Zbawiła go Konstytucja" (porównajcie to z tematem rzekomej "tajemnicy państwowej na temat Niżyńskiego"); przy placu tym zresztą, zgodnie z powiedzonkiem PIłsudskiego (który ma tuż przed placem Konstytucji swą długą słynną ulicę Marszałkowską), rozmieszczono w bloku jakąś najwyraźniej erotyczną masażownię "Moko Spa" -- musi być temat "konstytuty-prostytuty", jak to on mawiał -- no, ale mniejsza z tym, bo za dużo się robi tematów erotycznych, a miało być raczej o tematach polityczno-podsłuchowych i powiązanych ze spiskami Watykanu, i o śladach tych spisków; ponadto następnie, ale to już zapewne zupełnie wtórnie, podstawiono mi w ogłoszeniach internetowych niejakiego Pakulskiego wraz z kolegą i ojcem jako pracowników fizycznych skłonnych mi odpłatnie pomagać, co skutkowało wmieszaniem ich w pewną absurdalną sprawę karną wszczętą przeciwko mnie przez Policję (za dostawanie się do swego miejsca zamieszkania; wszczęto w 2014 r., umorzono dopiero w styczniu 2018 r. bez żadnych istotnych różnic w aktach, po prostu wskutek namyślenia się) -- otóż ulica braci Pakulskich czy coś takiego mieści się właśnie przy pl. Konstytucji;
  • Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji została umieszczona przy skwerze Wyszyńskiego (drzwi mają tabliczki "KRRiT" oraz "Papieskie Dzieła Misyjne" -- jakaś misja, jakieś nawracanie tam może odchodzi...), zresztą człowiek ten ma w Warszawie jako jedyny aż 2 ulice swego imienia (bo jest jeszcze aleja Prymasa Tysiąclecia), poza tym jest jeszcze jego pomnik na Krakowskim Przedmieściu oraz uczelnia państwowa jego imienia (UKSW), no i wszystkie ważne centralne instytucje Kościoła znajdują się przy tym skwerze Wyszyńskiego (gdy tymczasem sprawia on wrażenie, jak gdyby zabił się w święto wniebowstąpienia Chrystusa albo co najmniej został wtedy w sposób z nim uzgodniony zabity); pamiętajmy, że Wysze w stosunku do Niże to po rosyjsku jak niem. "Uber" w stosunku do "Unter" (a Wyszyński w stosunku do Niżyńskiego to jak jakiś Ubermensch w stosunku do mniejsza już czego...) - выше oznacza "wyżej", ниже oznacza "niżej", na tych dwóch rdzeniach Wysz* i Niż* opierają się te 2 nazwiska (kapłan Wyszyński jawi się więc tu jako swoisty dominator; można tu wytknąć, w ramach jego związków ze mną, że w moje przyszłe urodziny został przez komunistów aresztowany w 1953 r., roku śmierci Stalina);
  • warszawski Ośrodek Pomocy Rodzinie (kontrolowany przez m. st. Warszawę) mieści się przy ul. Lipińskiej, co brzmieniowo budzi skojarzenia z miastem Rypinem (miejscowość, w której była rodzinna posiadłość, co najmniej raz w roku, a często dwa razy w roku, ja tam jeździłem, brat też tam bywał, choć rzadziej): Lipińska to "dziwnym trafem" prawie jak Rypińska; zapewnie ktoś tu myślał właśnie o MOJEJ rodzinie, w szczególności (bo istotnie, jest temat oddania mej matki do Domu Pomocy Społecznej, co zainicjował brat);
  • obok ulicy Modlińskiej, przy której znajduje się zakład pracy mojego OJCA, znajduje się ulica... Konwaliowa, z brzmienia kojarząca się też z "waleniem konia" (onanizowaniem się) -- kolejne nawiązanie do zakulisowej sprawy pedofilii przeciwko mnie; "ojciec pracuje, a synek sobie pod jego bokiem konia wali" -- gburowaty komentarz od nieprzychylnego ("lepiej do niego nie idź po pieniądze", zresztą ojciec pewnie już dawno uświadomił sobie, że mnie chyba podmienili w szpitalu i podrzucono dziecko innych ludzi, bodajże z Ukrainy, z zupełnie żółtymi naturalnymi blond włosami); zauważmy też, jakie skojarzenia budzi słowo "ojciec", bo kojarzy się ono także z papieżem;
    • żeby uciąć wątpliwości, czy to aby na pewno o "walenie konia" w tym chodzi, tuż przy przystanku Konwaliowa znajduje się też ulica... Kowalczyka;
    • "Konwaliowa" kojarzy się też z tzw. konwalidowaniem aktów oskarżenia -- taką to nazwę, na uzupełnianie aktu oskarżenia, który był niedopuszczalny, i na tej podstawie dalsze prowadzenie sprawy mimo błędu przy jego wnoszeniu ukuto w podręcznikach. Te wybrakowane akty oskarżenia przeciwko mnie to chyba sprawa od dawna planowana, jak pokazuje też kariera kard. Comastri (nazwa trochę kojarząca się z wspólnym masturbowaniem się i z tego względu dodatkowo do tego tematu pasująca, nie tylko do konwalidowania aktów, jak również do dużej, czyli "skomasowanej", sprawy);
  • kościół, pod który podlega okolica "rondo ONZ przy ["u boku"] al. Jana Pawła II", mieści się na pl. Grzybowskim tuż przy samej ul. Wallenberga -- znowu więc pasują te skojarzenia z "waleniem konia"; zauważmy też, że mickiewiczowski Konrad Wallenrod (ja mam na drugie imię Konrad, a przy tym sam Mickiewicz, jak i paru innych czołowych romantyków, wygląda na wytwór grupy watykańskiej, człowieka z tamtejszego nakazu wylansowanego: patrz lista www.bandycituska.pl/ponazwisku.html) to była jakaś postać, która "nielegalnie", tj. poprzez nadużycie zaufania, miała stać się bodajże wielkim mistrzem Zakonu Krzyżackiego i poprzez zdradę mu zaszkodzić (otóż aktualne już wtedy były, znane w "grupie watykańskiej", teorie, że jest plan co do polskiego papieża, co istotnie wydaje się prawdziwe i poniekąd już od czasów renesansu planowane, a na pewno od XVIII w.: patrz www.bandycituska.pl/dowody-wtc.html, tekst w zbitych akapitach pod kreską). Zważywszy na to, że wydaje się, iż konklawe, które wybrało Jana Pawła II (jak i jego poprzednika oraz wszystkich następców), było co najmniej "ustawione", a najpewniej po prostu oszukańcze, dobrze to pasuje do tego tematu, jak gdyby ktoś tutaj chciał do niego nawiązać, zaś ang. "rod" oznacza po polsku "pałeczka", "różdżka", więc "wallen-rod" tym bardziej pasuje. Spisek zapewne planowano od dawna, inaczej tak dobrze by się nie trafiło, że temat aż na 2 sposoby pasuje (raz, że temat zdrady, i dwa, że temat "walenia konia").
  • w nawiązaniu do powyższego: w Legionowie, czyli tych rejonach aglomeracji warszawskiej, które są właściwe dla mego przyszłego domku, jak zapewne sobie planowano, mieści się przedszkole "Konwaliowy Domek" -- to zapewne owoc starań skarbówki; można tu jeszcze wspomnieć o mej cioci, która oprócz masaży, o czym częściej wspominam (zresztą pewnie ktoś to pomyślał pod skojarzenie z powiedzonkiem "ciocia lodzia"), zajmowała się też prowadzeniem przedszkola;
  • Telewizji Polskiej zarezerwowano budynek przy ulicy Jana Pawła (mianowicie: Jana Pawła Woronicza), jeszcze zanim Jan Paweł II został papieżem i "wybrał sobie" imiona (zresztą taki los, tj.: że będzie papieżem, "przepowiedział" mu o. Pio już chyba pod koniec lat 40-tych, a wcześniej jeszcze "wieszczyła" o tym znana z listy www.bandycituska.pl/ponazwisku.html siostra Faustyna pisząc, że "z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na apokalipsę"; generalnie to bodajże szukano ateisty z Polski na papieża, o personaliach pasujących do Karol Wielki...)
  • studio TVP na Jasnej (gdzie bodajże tworzy się torturę dźwiękową) jest przy ulicy słynnego twórcy oper: Moniuszki (na studio zaś widnieje tekst TAI -- Telewizyjna Agencja Informacyjna... "tak, tutaj to się też tai tematy, zataja w mediach: prawdziwa centrala tej kwestii..."); z racji tego, że obok jest jakaś ulica Rowickiego, zorganizowano też swego czasu w radzie nadzorczej TVP człowieka nazwiskiem Rowicki, który w mediach opowiadał, jak to TVP jest, jak to ujął, "zabawką polityków";
  • od dawna planowano mej matce zawód muzyka -- m. in. pasująca jej, z uwagi na schemat tkwiący w dacie narodzin i (potencjalnie też w ramach dopełnienia jej) dacie ewentualnej śmierci, który jest już znany na podstawie tego, co spotkało jej z kolei matkę, data śmierci przypadająca na rok po 500-leciu śmierci wybitnego artysty renesansu, Rafaela -- i faktycznie, została pianistką, a tymczasem jedna z kilku (dwóch może?) zaledwie państwowych szkół muzycznych w Warszawie (i to ta, do której ja uczęszczałem) mieści się przy ulicy Krasińskiego; w efekcie tego najwyraźniej spisku uczyłem się w podstawówce położonej przy ulicy, której patronem jest autor Nie-boskiej komedii.
  • Sąd Najwyższy i Sąd Apelacyjny trafiły w latach 90-tych do budynku wybudowanego także w miejscu, którego patronem jest Krasiński (pl. Krasińskich) -- co ma wymowę "waszym patronem jest szkółka (Niżyńskiego), pamiętajcie o tym"; cóż za trafienie w nadchodzący problem niesłusznych orzeczeń i wyraźne dostrzeżenie go! (Jak wiadomo, w prawie jest nawet w dobrym tonie powoływać się na podręczniki, czyli na poglądy profesury, i robią to także sami sędziowie.)
  • Rzecznik Praw Obywatelskich (organ uprawniony do wnoszenia kasacji) znajduje się przy al. Solidarności 77 -- patrząc na symbolikę, oznacza to "solidaryzowanie się z sytuacją, że Bóg i znowu Bóg przez 2 instancje": "on ci nie wniesie kasacji", zdaje się to sugerować. Istotnie, to się potwierdza: patrz http://forum.bandycituska.pl/viewforum.php?f=13 (jest tam bodajże na razie 1 przykład, natomiast próbowałem w 2 różnych sprawach, w obu miałem rację wedle orzecznictwa SN i w obu mi odmówiono; natomiast może on najwyraźniej wystosowywać listy do rządu i próbować tego rodzaju interwencji).
  • na Politechnice Warszawskiej zorganizowano wydział MEL, na którym następnie, z racji zainteresowań lotniczych dziadka (który wprawdzie był związany z WAT, a nie PW), dosyć naturalnie podjął studia mój ojciec; budzi on więc skojarzenia z muzyką (z MEL-em mają wspólne brzmienie słowa melodia, melika, meloman itp. -- zresztą mój ojciec faktycznie jest melomanem), a był to przecież już z góry upatrzony zawód jego przyszłej żony; jest to jeszcze jedna poszlaka na to, że śluby w rodzinie planowano odgórnie i plany te realizowano m. in. z wykorzystaniem przekazu podprogowego. Wydział utworzono, gdy mój ojciec miał 3 lata (źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wydzia%C5 ... rszawskiej -- rok 1960)
  • słynny Pałac Kultury i Nauki ma takie inicjały, jak ja: PKN (Piotr Konrad Niżyński). Tymczasem zaś jakiegoś "Piotra Niżyńskiego" planowano już w XIX w., a chyba nawet pod koniec XVIII w., zaś Konrad pasuje przecież do romantycznych marzeń typu zabicie cara czy zaszkodzenie Zakonowi Krzyżackiemu poprzez przyłączenie się do niego (sprawa spisków ze strony samych papieży...). W urzeczywistnieniu takich moich personaliów pomógł rzecz jasna przekaz podprogowy, inaczej już nie wiem, jak by to trzeba tłumaczyć, bo moi rodzice z nikim w takich sprawach nie spiskowali, zwłaszcza matka (a to ona popierała imię Piotr; ojciec natomiast lubił Konrad).
  • Wydział Ksiąg Wieczystych (jak jakiś wydział Biblii) mieści się koło ul. Kapucyńskiej. To może jakaś ironia z pewnych problemów filologicznych i nie tylko.
  • Naruszewicza i Jana Pawła [Woronicza] -- drogowskazy wewnątrz metra Wierzbno. Zapewne specjalnie w takim miejscu jest metro i ulice tam się tak nazywają: ani jedno, ani drugie raczej nie zdarzyłoby się przypadkiem. "Naruszewicz" kojarzy się oczywiście z naruszycielem, tym, kto narusza prawo, a Woronicz z racji imion -- z papieżem.
  • drogowskaz Ciszewskiego w metrze Stokłosy: aby wyjaśnić podtekst trzeba wpierw zauważyć, że stacja metra Imielin, która jest następna w kolejności, jest odpowiednia z uwagi na filię poczty z ulicy Szolc-Rogozińskiego. Filia ta jest przy Alternatywy 6 (obok jest budynek Alternatywy 4) na Ursynowie i dziwnym trafem tylko tam zechciano mi założyć skrytkę pocztową, wszędzie indziej, jak mówiono, "wszystkie skrytki są pozajmowane", przy czym jakaś uczciwa pracownica raz podała, że zajęte "przez pocztę". Natomiast sam Rogoziński jest to taka osoba, której chyba nie zabito, w każdym razie nie ma na to żadnego dowodu, natomiast niewątpliwie wyszukano ją na podstawie danych osobowych kojarzących się z datą śmierci wymyśloną najwyraźniej dla mej matki (2 stycznia). Dostał bardzo ładną tablicę pamiątkową w kościele przy Krakowskim Przedmieściu (pierwszy kościół od strony Świętokrzyskiej), potem też ustawiono mi w budynku gminy Rogozińskiego jako szefa gastronomii. Syn tego Rogozińskiego następnie jeszcze został prawnikiem i opiekował się bezdomnymi dziećmi (temat opieki nad bezdomnymi trochę pasuje do mojej sytuacji, może już planowanej). W każdym razie postać ta kojarzy się z wyszukiwaniem tematów podobnych przez prasę i zwracaniem uwagi na istniejący problem poprzez podkreślenie czegoś podobnego. Ten kościół przy Krakowskim Przedmieściu to zresztą nie byle co, przyznano mu nawet tytuł bazyliki mniejszej. A zatem temat aluzji prasowych tutaj pasuje i oto okazuje się, że szefem Katolickiej Agencji Informacyjnej jest niejaki pan Przeciszewski. Którego nazwisko pasuje więc do tego Ciszewskiego. Człon "prze-" na początku dobrze pasuje do tego, że on jest taki bardziej jeszcze Ciszewski, czyli do tego, że właściwa tutaj jest ta jeszcze dalej posunięta stacja metra. Wynika stąd, że arcybiskupi dobrali specjalnie takiego człowieka, który będzie mówił o zbrodniach w aluzjach, zamiast o nich informować, w tej ich prasie internetowej i kościelnych mediach, co by się zgadzało. W każdym razie przypadek to to nie był i tu jak gdyby chciano podkreślić, że już z góry wszystko było ustawione.
  • przystanek Rzymowskiego nazywa się teraz Rondo Unii Europejskiej: może jakaś nowa lepsza wersja kierownictwa międzynarodowego zwycięża?
  • dla upamiętnienia upolitycznionej psychiatrii i sądownictwa: jest w planie Warszawy wykorzystywane coś takiego, jak "4/6". Chodzi tu w szczególności o mnie, bo załatwiono mi swego czasu mieszkanie przy Wareckiej 4/6 (to jest numer bloku, taki łamany, bo łączą się 2 sąsiednie numery w jednym i tym samym bloku). "Wariacka czwórka czy szóstka, czyli wariat niezły [ocena 4 = dobry] czy nawet superwariat, różnie w życiu bywa" -- oto jak widać 'mieszkanie dla mnie', mój 'symbol'. Takie coś zrobili, a tymczasem mamy z jednej strony adres pl. Krasińskich 2/4/6 (gdzie 4/6 jest u góry, jako najwyższy numer, czyli dominuje, jest kimś wyższym moralnie czy też ważniejszym, mogącym wysługiwać się sądem), jest to adres siedziby Sądu Najwyższego i Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a z drugiej strony mamy też w Warszawie adres ul. Wiejska 4/6/8 (której "4/6", czyli ta moja rzecz, w takim razie podlega, bo cała ta sprawa niejako przewyższa i przekracza ten łamany numer budynku, wykracza poza niego), czyli adres Sejmu. Wychodzi na to, że mam coś, co jest ponad sądem, ale poniżej Sejmu, choć w sumie wspólne jest im wszystkim i każdy w jakiejś cząstce to w sobie ma. "4/6" może tu być więc symbolem prawa. Sejm patrzy na prawo z góry, sąd z dołu, bo bezwzględnie musi mu się podporządkowywać (co najwyżej może do niego dodawać na samym dole, poniżej szczebla rozporządzeń i ustaw, jakieś dodatkowe interpretacje, jakieś własne dodatki interpretacyjne, sposoby wykładni) -- zaś dla mnie w takim razie przygotowano, na Wareckiej, adres dawnego miejsca zamieszkania oznaczający (aluzyjnie rzecz biorąc) "WARIACKIE PRAWO".
  • centralny most w Warszawie dziwnym trafem upamiętnia osobę o inicjałach JP (Józefa Poniatowskiego), jak Jan Paweł, a tymczasem imiona papieża ("Józef Piłsudski drugi, wielki przywódca polityczny Polaków") już się od dawna szykowały najwyraźniej ze zgoła innych powodów. Samego Piłsudskiego pewnie wylansowano w 1918 r. z uwagi na Józefa Poniatowskiego (obaj mają inicjały JP), w ramach swoistego (otóż: papieskiego) "mostu" od utraty niepodległości do jej odzyskania. Ściślej, nawet nie o papieża tu chodziło, tylko o samego Piłsudskiego i o to, że go wytypowano po pasujących personaliach (dodatkowo pasował on do papieża Piusa: Pius-udski...). Nazwę Most Poniatowskiego dostał on bodajże w latach 20-tych XX w., a zatem to zasługa tamtej właśnie ekipy. Dopisuję to tutaj na listę, ponieważ dobór osoby po personaliach (zamiast po bardziej merytorycznych kryteriach), a zatem taki jakby nihilistyczny ("nie bądź zarozumiały, każdy by się nadawał") to typowa sprawa właśnie w grupie watykańskiej, a tutaj jest utrwalony dowód na to, że właśnie tymi m. in. kategoriami myślano. Swoją drogą fakt, że papież był wtedy tak ważny w sprawie odzyskania niepodległości (porównajmy to też ze sprawą Paderewskiego, łac. pater noster = ojcze nasz) nasuwa aż podejrzenia, że to Pius X zorganizował zamach na arcyksięcia Ferdynanda i, w efekcie, wybuch I wojny światowej, a to właśnie może z uwagi na Polskę i starodawne plany załatwienia dla niej odzyskania niepodległości (po 123 latach; 11 listopada to data, którą ktoś miał na uwadze już wtedy, gdy wyznaczał daty życia papieża i to, że tak dobrze pasuje transformacja powszechnie stosowaną w tej grupie metodą "o dwa": 11 września 2001 r., czyli data zamachów, to dziwnym trafem dzień 1300-ny od końca pontyfikatu licząc... stąd też aż powiedzenie "trzynastego w piątek" -- otóż te daty i ramy czasowe pontyfikatu, w tym metodę przesuwania o dwa czy też dodawania dwójki, znano już pod koniec XVIII w., jak pokazuję np. na www.bandycituska.pl/dowody-wtc.html i na http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=9&t=3205).
  • zakulisowych ukrytych znaczeń nie ustrzegła się też trasa na lotnisko, związana z miejscem, które dla niego wybrano, i nazwami ulic, jakie tam przydzielono. Mianowicie: do lotniska Chopina ("Okęcia") prowadzi w prostej linii ulica... Żwirki i Wigury (skrót: ŻW). Jak lotnisko, to od razu przychodzić mają na myśl skojarzenia z wojskiem i postępowaniami karnymi... Niby czemu, chciałoby się zapytać? No ale cóż, zamach nam wszystko wyjaśnił... A tymczasem zamach ten od dawna już planowano. Przykładowo, na stronie www.bandycituska.pl/dowody-wtc.html widać, jak dziennikarz P. Smoleński (imię: Paweł) dzień przed zamachem na World Trade Center w 2001 r. wypowiadał się bodajże w tematach przyszłości politycznej Donalda Tuska i jego roli w polityce. W Gazecie Wyborczej. Nie jest jednak tak, że pomysł zamachów wziął się od ulicy prowadzącej na lotnisko, która się kojarzy z ŻW. Przeciwnie, najpierw był ten plan, bo musiał być, wynikał z czegoś, potem dopiero ustawiono miejsce, nazwę ulicy. Inaczej nie ustrzeżemy się opierania się na teorii skrajnie nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności. Mianowicie: gdy jest jakiś superważny wypadek samolotowy, chyba bombowy, ale nie ma dowodów, nic nie wiadomo, śledztwo się strasznie wlecze i nie przynosi rozstrzygających wyników, to zaraz nasuwa się pytanie "co się działo w kokpicie" (ang. cock = siusiak, stąd cock Pit kojarzy się z "susiakiem Piotra"; porównaj: Peter's Pence, słynna inicjatywa charytatywna Watykanu, nagłaśniana np. na www.vaticannews.va). I można by na to pytanie "co się tam działo" odpowiedzieć: "prezydent naciskał na lądowanie w Smoleńsku, a piloci nie chcieli, bo była mgła" (= "sprawa niejasna", "widać jak przez mgłę", "nie ma dobrych-czytelnych warunków"). Oczywiście -- w odniesieniu do pedofilii przeciwko mnie -- jest to humorystyczne postawienie sprawy na głowie, jeśli tylko dostrzec drobny możliwy tu podtekst, że "piloci" to może, symbolicznie, ci operatorzy podsłuchu połączonego z emisją przekazu podprogowego. Oczywiście bowiem było dokładnie na odwrót. Ja sam z siebie nie chciałem "lądować", tzn. "zejść na ziemię" (osiągnąć orgazmu), bo w ogóle nawet nie rozumiałem słów filmu, więc nic z nich dla mnie nie wynikało. Nie przez nie to zrobiłem, co zrobiłem (m. in. pójście do łazienki), choć w tym samym czasie. Natomiast piloci chcieli. A zatem znamienna dająca się wyobrazić rozmówka o tym, "co się działo w kokpicie", jest raczej przyczyną tego, że zrobiono zamach na samolot (ponadto pasuje też data Katynia; generalnie 10.04.2010 to jak 1004 2008, plus dwa, gdzie pierwsza połówka to połowa drugiej połówki, a zatem widać typowy watykański znak: ukrytą numerologię / symbolikę cyfr, dodawanie dwójki itd.). Da się taką rozmówkę wymyślić, to ją zróbmy, zróbmy zamach na samolot. Nie zaś odwrotnie; trudno, by równolegle zupełnie przypadkowo (względem tej rozmówki), czyli wychodząc od zupełnie innych przyczyn, "wywiodła się" koncepcja zamachu na samolot w kluczowej sprawie politycznej (zamordowanie prezydenta, akurat w Polsce i akurat zamachem na samolot... czemu coś takiego?), co statystycznie rzecz biorąc jest skrajnie nieprawdopodobne, na tle wszystkich tych innych krajów (zresztą przecież zamach można też zrobić w inny sposób, a nawet jakiś bardziej spektakularny, bardziej zuchwały, a nie tak tylko podstępem), a równolegle do tego, zupełnie odrębnie, idealnie pasowała humorystyczna opowiastka o tym, "co się działo w kokpicie".
    Z powyższego wynika, że ulica ŻW jako ważny znak rozpoznawczy lotniska warszawskiego (jego adres to Żwirki i Wigury 1) -- i zarazem: inicjały organu państwowego będącego wojskowym odpowiednikiem Policji -- to już pokłosie, a nie przyczyna, planu zamachu na prezydencki samolot. Przyczyną zamachu na jakiś ważny samolot (ale raczej prezydencki, a nie premierowski) było co innego, natomiast przyczyną tego, że akurat padło na Lecha Kaczyńskiego (który wobec tego powinien wygrać w odpowiednim czasie wybory, starano się o to), była zapewne fałszywa teoria o tym, że ci bliźniacy to z pochodzenia Kaczyńscy, synowie Jadwigi i Rajmunda Kaczyńskich. W rzeczywistości bowiem zapewne to małżeństwo miało tylko jedno dziecko albo w ogóle adoptowano tych bliźniaków bez żadnej ciąży. A zatem: "zabić jednego z nich, bo tak dobrze nie było, tylko to jest podrabiane; rodzina była upatrzona, bo jest ten Rajmund, to dziecko powinno być jedno, zgodnie ze zwykłą statystyką".
ODPOWIEDZ