Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie pozwala na zagarnięcie sobie przez adwokata mych pieniędzy, które wg ustawy należało zwrócić (z adwokata zrezygnowałem przed pierwszą rozprawą)

Posłowie, premier, Rzecznik Praw Obywatelskich, KRRiTV itp.
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie pozwala na zagarnięcie sobie przez adwokata mych pieniędzy, które wg ustawy należało zwrócić (z adwokata zrezygnowałem przed pierwszą rozprawą)

Post autor: piotrniz »

Wydałem ponad 10 tys. zł!
Należy tu nadmienić, że zgodnie z Kodeksem etyki zawodowej adwokatów (http://www.nra.pl/dokumenty/2018.01.30_ ... licony.pdf) "W razie sporu między adwokatami, należy wyczerpać przede wszystkim możliwości jego polubownego rozstrzygnięcia lub skorzystać z pośrednictwa właściwych władz adwokatury". Odsyłanie mnie zatem w sprawie zwrotu pieniędzy do sądu cywilnego (większość ludzi w takich sprawach korzysta z pomocy prawnika) jest w bezpośredniej sprzeczności do tego przepisu. Adwokat musiałby walczyć z adwokatem w sądzie, co jest kuriozalne.
§ 1.
2. Naruszeniem godności zawodu adwokackiego jest takie postępowanie adwokata, które mogłoby go poniżyć w opinii publicznej lub poderwać zaufanie do zawodu
§ 50.
1. W sprawach finansowych obowiązuje adwokata w stosunku do klienta szczególna skrupulatność.
2. Adwokat ma obowiązek poinformować klienta o wysokości honorarium lub o sposobie jego wyliczenia (np. na podstawie czasu pracy).
Zważywszy na to, że umowa nie określała sposobu rozliczenia się w razie przedwczesnego jej wypowiedzenia, to winę za to niedookreślenie wynagrodzenia ponosi sama pani adwokat (nota bene zaledwie od 2 lat była wpisana na liście adwokatów, gdy z nią zawarłem umowę). Zważywszy następnie też na to, że umowa określała wynagrodzenie w sposób niepodzielny, to w sytuacji wypowiedzenia przedterminowego należeć się powinien zwrot całości wpłaconej sumy. Trudno bowiem inaczej o konsensus czy choćby o uczciwe określenie stawek. Stawki podlegające płaceniu, należne - nie mogą być "z głowy", np. z głowy jakiegoś biegłego.

Zacytuję jeszcze Kodeks cywilny:
Art. 756.
§1. Dający zlecenie może je wypowiedzieć w każdym czasie. [...] w razie odpłatnego zlecenia zobowiązany jest uiścić przyjmującemu zlecenie część wynagrodzenia odpowiadającą jego dotychczasowym czynnościom, a jeżeli wypowiedzenie nastąpiło bez ważnego powodu, powinien także naprawić szkodę.
(Szkodą samą w sobie oczywiście nie jest tu mniejsza ilość pieniędzy, ponieważ to jest równoważone -- o ile tylko nie dochodzi do wyzysku, tego zaś Kodeks cywilny zabrania -- przez pracę. W tym przypadku niewykonaną. A zatem adwokat ma więcej czasu a mniej pieniędzy: jest to podsumowanie tego, co samo wypowiedzenie oznacza. Jest to sytuacja niekorzystna może wizerunkowo, również niekorzystna z punktu widzenia potrzeby szukania kolejnego klienta, aczkolwiek w przypadku adwokatów to jest standard. Nie jest to natomiast per se jakaś strata majątkowa oznaczająca obowiązek zapłacenia pełnej kwoty przez klienta. Na podobnej zasadzie np. to, że ma się np. mniej o samochód, ale więcej o pieniądze, bo się ten pojazd sprzedało, samo w sobie nie jest szkodą w wysokości wartości tego samochodu. Mimo, że się go straciło. Podobnie też nie występuje dochód w wysokości wartości tego samochodu, choć jest to jakieś przysporzenie. Jedno i drugie jest to tylko zmiana rodzaju jednych aktywów na drugie, w sprawach dotyczących rzeczy i praw majątkowych, zaś w sprawach o usługi pieniądz płacony jest nie tyle za rzecz, co za poświęcony czas i pracę. W związku z tym brak pieniądza, gdy za to jest czas i możliwość robienia czego innego, sam w sobie nie jest szkodą. Szkody występują np. wtedy, gdy dochodzi do jakiegoś aktu wandalizmu; albo gdy jedna strona płaci pieniądze, a druga nie wywiązuje się ze świadczenia należnego -- przypadki "0 za coś" to bardzo oczywiste przypadki straty, czyli jednego z 2 rodzajów szkody. Oczywiście, mogą być też przypadki straty w niepełnym wymiarze: "dostałem za mało świadczenia w zamian za przekazane pieniądze", na przykład. W omawianej sprawie tak nie jest. Natomiast "0 w zamian za nic" to nie jest żadna szkoda. Chodzi zaś tutaj w ustawie o dalsze ewentualne szkody takiego stanu rzeczy; to, że należna jest tylko część wynagrodzenia, a wynagrodzenie za część niewykonaną nie, jest już ustalone przez sam powyżej zacytowany tekst ustawy. W przypadku adwokatów trudno sobie w ogóle wyobrazić jakieś istotne tutaj szkody tego, że będzie on miał więcej czasu i może podejmować się innych zleceń, natomiast ma za to mniej pieniędzy o te moje -- jakieś istotne dodatkowe szkody występujące przy tym fakcie, w wyniku wypowiedzenia, na zasadzie normalnego następstwa. Zachodzi zatem sytuacja braku obowiązku naprawiania jakiejkolwiek szkody.
Zauważmy, nie jest tak, że ilekroć wypowiedzenie następuje bez ważnego powodu, to zleceniobiorcy przysługuje pełne wynagrodzenie, a to na podstawie prawa do zrekompensowania utraconych korzyści. Ustawa musiałaby brzmieć inaczej, żeby coś takiego z niej można było wywnioskować. Obecnie regulacją bezwzględnie obowiązującą jest to, że przysługuje tylko część wynagrodzenia, zaś dodatkowy obowiązek pokrycia różnorakich potencjalnie pojawiających się szkód dotyczy spraw następczych względem wygaśnięcia umowy, a nie stanowiących jego istotę. Istotą wygaśnięcia umowy, tym, co jest z nią tożsame, jest zaś to, że jedna ze stron nie realizuje dalej zlecenia, a druga ze stron -- zgodnie ze względami sprawiedliwości -- pokrywa tylko część jego wartości.)


Ale jakie to ma znaczenie? Podobnie, jak i fakt, że co rusz kompletnie nie było kontaktu, całymi dniami pani adwokat nie odbierała telefonu, musiałem dzwonić ponad godzinę bez przerwy, w ciągłych 2-minutowych seriach, by w końcu ktoś odebrał; że kancelaria była zawsze albo zamknięta, albo jakaś tam jedna stara pani siedziała w mieszkaniu prywatnym i nie chciała mnie nawet wpuścić do środka; że ta adwokat się umawiała i nie przychodziła, bez uprzedzenia; że innym razem zmieniała umówione terminy? Na domiar złego przy takiej postawie podawała jeszcze nieraz wymówki nieprawdopodobne, w rodzaju nagłe przeziębienie, co sprawiało wrażenie arogancji i złośliwości i tak to każdy inny rozsądny człowiek w końcu musiałby na moim miejscu zacząć odbierać. Ponadto, jak zgłosiłem i na co przedstawiłem wydruki, kilka razy straszyła mnie Policją (stalkingiem) wymuszając brak kontaktu -- już po wypowiedzeniu umowy, gdy chciałem uregulować sprawy finansowe.
Jest to niewątpliwie wszystko działanie haniebne i poniżające, czyli podlegające pod Kodeks etyki adwokackiej, a zatem postawa sądu izby adwokackiej -- złożonego przecież z przedsiębiorców, ludzi biznesu -- przypomina tę właściwą dla partyjnych aparatczyków, a nie bezstronnych arbitrów.

Na koniec powtórzę: należna jest zawsze z tytułu umowy tylko część wynagrodzenia ("odpowiadająca wykonanej części zlecenia"). W związku z tym nie ma po stronie adwokata szkody na zasadzie utraconej korzyści, w wysokości kwoty pozostałej, bo tzw. w prawie "korzyść utracona" (jeden z 2 rodzajów szkody, obok straty na majątku) oznacza oczywiście korzyść należną a nieuzyskaną. A więc musi ona być wedle prawa należna w czasie, gdy się to ocenia i postuluje istnienie szkody. Tutaj tak nie jest; należna jest tylko część kwoty, o której już była mowa, nic więcej się więc (w oparciu tylko o samo filozofowanie na temat prawa) nie wyciągnie.
Załączniki
Izba Adwokacka - sąd dyscyplinarny-1.jpg
Izba Adwokacka - sąd dyscyplinarny-1.jpg (119.06 KiB) Przejrzano 6868 razy
Izba Adwokacka - sąd dyscyplinarny-2.jpg
Izba Adwokacka - sąd dyscyplinarny-2.jpg (206.2 KiB) Przejrzano 6868 razy
Izba Adwokacka - sąd dyscyplinarny-3.jpg
Izba Adwokacka - sąd dyscyplinarny-3.jpg (268.5 KiB) Przejrzano 6868 razy
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie pozwala na zagarnięcie sobie przez adwokata mych pieniędzy, które wg ustawy należało zwrócić (z adwokata zrezygnowałem przed pierwszą rozprawą)

Post autor: piotrniz »

Wszyscy ci sędziowie izby adwokackiej są zapewne dotknięci przypadłością omówioną tutaj: viewtopic.php?f=13&t=7298.
Takie sytuacje wynikają najpewniej z układów z urzędnikami skarbowymi co do niepłacenia podatków i skutkują tym, że w sprawie zabijania mej rodziny najprawdopodobniej pojawi się, w takim układzie, kolejna ofiara w postaci mojej matki.
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie pozwala na zagarnięcie sobie przez adwokata mych pieniędzy, które wg ustawy należało zwrócić (z adwokata zrezygnowałem przed pierwszą rozprawą)

Post autor: piotrniz »

"7. Rzecznik w prawidłowy sposób stwierdził również, że adw. Oliwia Boruc nie unikała w okresie współpracy kontaktów ze Skarżącym" -- nieprawda. W ogóle w aktach nie ma żadnego dowodu na ten temat. Rzecznik nawet jej nie przesłuchał.

"8. Ponadto nie można stawiać zarzutów związanych z brakiem należytego rozliczenia z klientem w sytuacji, gdy adw. Oliwia Boruc odmówiła wydania odpisu zawartej między stronami umowy ze względu na jej utratę oraz podpisania nowego egzemplarza umowy" -- nieprawda. Po pierwsze, nie ustalono w sposób dowodowy tego, że ona jakiś dokument utraciła. Co to za pomysł? "Ilekroć adwokat rzuci taką-to-a-taką wymówkę, to już nie można stawiać zarzutów ani nawet podejrzewać"? Tak to u was wygląda sprawiedliwość?
'Nasze zadanie sprowadza się do wskazania wymówek, które na pewno będą skuteczne'...
Przesłuchania w ogóle nie są im nawet potrzebne...
Poza tym przecież z maili, które im przedstawiłem, wynikało, że treść umowy adw. Boruc ma. Ma taki plik na komputerze, bo przysłała go e-mailem. W związku z tym jest niezrozumiałe, dlaczego miałaby nie podpisać kolejnego egzemplarza umowy, choćby z adnotacją 'ODPIS'. Jest do tego jak najbardziej prawo. Zaś już od starożytności (patrz Paulus w Corpus Iuris Civilis) istnieje tradycja, że jedną i tę samą umowę można nawet kilka razy "zawrzeć", raz np. ustnie, później ją spisać, tak czy inaczej o ile jest jasne, że chodzi o jeden i ten sam stosunek prawny, pozostaje to doprecyzowywanie jednej i tej samej umowy (przy czym pominięte w ogóle postanowienia pierwszej, nieformalnej jej wersji nadal obowiązują).
Sporządzenie odpisu nie jest zakazane ani z pewnością nie skutkuje zaistnieniem dodatkowego stosunku prawnego, ponieważ nie istnieje taka forma zawarcia umowy jak "sporządzenie dodatkowego odpisu dokumentu".

"9. Organy Dyscyplinarne Adwokatury nie mogą zastępować sądów i innych właściwych organów" -- bzdurne tłumaczenie się! Nigdzie nie pisałem o zastępowaniu kogokolwiek. Poszczególne organy działają w ramach swych ustawowych zadań. Zadaniem władz adwokatury jest niwelowanie takich problemów między klientami a adwokatami, które prowadzą aż nawet do procesowania się z adwokatem w sądzie cywilnym lub do nagłaśniania skandalu z nim związanego, co w ogóle ujemnie wpływałoby na społeczny wizerunek zawodu. Władze adwokatury dysponują w tym zakresie m. in. swą kompetencją do wszczynania postępowań dyscyplinarnych, aczkolwiek nie tylko o tym była moja skarga, domagałem się też ogólnie jakiejś pomocy.
Zadaniem natomiast sądu jest rozstrzygnięcie kwestii majątkowej w taki sposób, by była możliwa egzekucja przymusowa.
Tutaj są zupełnie dwie różne płaszczyzny działania, dwa różne cele na widoku i też różnego rodzaju argumenty wchodzą w grę. W przypadku władz adwokatury wystarczające są ogólne etyczne argumenty, wywodzone z naturalnej sprawiedliwości (uczciwości biznesowej, pewności obrotu gospodarczego), podczas gdy w sądzie podstawowe argumenty to dowody oceniane ściśle w zgodności z Kodeksem postępowania cywilnego i rozliczane na jego zasadach. Co nierzadko w dodatku wlecze się latami. Wskazywałem zresztą, że tutaj właściwy jest sąd polubowny, a ja nie mam jak udowodnić zapisu na taki sąd, skoro nie mam podpisu pod takim dokumentem od drugiej strony. Zobaczymy, może przyjmą odpis tylko przeze mnie wykonany -- oni generalnie mają w zasadach, że trzeba przedłożyć dokument. Obawiam się jednak, że bez sprawy w sądzie powszechnym (z roszczeniem alternatywnym o ustalenie istnienia zapisu) się tu nie obędzie. A zatem w międzyczasie w ogóle może mi się tu sprawa przedawni. Widać więc, że odsyła mnie się na ścieżkę, która nie wróży powodzenia, podczas gdy można by się we własnym zakresie zająć sprawą i ją satysfakcjonująco rozwiązać.

A zatem dostrzegam tu pełną kompromitację organu, o którym mowa w tytule niniejszego wpisu, i przyłączenie się do procederu rozkradania mnie, o którym mowa też np. we wpisie o SN i nakazach zapłaty (ponadto, bardziej namacalnie i konkretnie, na http://old.bandycituska.pl/index/KRADZIEZE/).
ODPOWIEDZ