Zgodnie z Prawem o ustroju sądów powszechnych za rażącą i oczywistą obrazę przepisów prawa (jest to mniej więcej to, co tzw. niezgodność orzeczenia z prawem -- a ta rzecz się przecież zdarza -- p. definicja niezgodności z prawem wg SN: dotyczy to tylko części przypadków, w których jakiś wyższy sąd powinien uchylić orzeczenie, dlatego mówi się też w tym kontekście o "kwalifikowanej" niezgodności orzeczenia z prawem; sędzia takiego orzeczenia w ogóle wydać nie ma prawa, czasem nie ma po prostu miejsca na "swobodę poglądów sędziowskich") wobec sędziego prowadzi się postępowanie dyscyplinarne (art. 107 §1 p.u.s.p.):
Jak bowiem podał w cytowanym wyżej orzeczeniu SN (Sąd Najwyższy):Za przewinienia dyscyplinarne, w tym za oczywistą i rażącą obrazę przepisów prawa i uchybienia godności urzędu (przewinienia dyscyplinarne), sędzia odpowiada dyscyplinarnie.
Z kolei nadzór nad skargami dyscyplinarnymi na sędziów sprawuje Krajowa Rada Sądownictwa.Tak rozumiane pojęcie bezprawności [inaczej "niezgodność z prawem" -- przyp. red.], uwzględniające podmiotowy, subiektywny element orzekania, zbliża się do pojęcia winy, jaką można przypisać sędziemu formułującemu kwestionowane orzeczenie, polegającej na rażącym i oczywistym naruszeniu prawa.
(wyrok nr I CNP 33/06, s. 4)
Przypadek tego sędziego, szeroko opisywany tutaj na forum: viewtopic.php?f=12&t=7426, jest dosyć oczywisty -- ostatecznym korzeniem wszystkiego jest stronniczość, a po drodze ukrywanie i przeinaczanie dowodów... Oni nawet tym się solidnie nie zajmą, nawet nie upomną, choć wszystko wskazuje na realizowanie planu politycznego (a także na zagrożenie życia mej matki). Pokazuje to, ile jest warta obecna Krajowa Rada Sądownictwa, w skład której wchodzi przecież też Minister Sprawiedliwości.