SO w Krakowie (nawet SN nieco na dnie): Rzekomy brak prawa Niżyńskiego i innych, by w ogóle oskarżać policjantów o naruszenie nietykalności

Skandaliczne orzeczenia lub zachowania sądów. W sprawach Piotra Niżyńskiego. Czy z naszych podatków utrzymujemy darmozjadów, a politycy i tak wygrają, co zechcą?
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

SO w Krakowie (nawet SN nieco na dnie): Rzekomy brak prawa Niżyńskiego i innych, by w ogóle oskarżać policjantów o naruszenie nietykalności

Post autor: piotrniz »

Rzekomo taką sprawę karną akurat w przypadku policjantów może organizować tylko prokurator. Otóż sprawa moja w Krakowie w tamtejszym sądzie okręgowym (II K 112/17 - zażalenie w sprawie sądowego aktu oskarżenia, II Kp 2/17 - zażalenie ws. braku śledztwa w prokuraturze) dotyczyła naruszenia mej nietykalności cielesnej (nie pozostały ślady, więc to jest to przestępstwo, a nie jakieś zupełne "pobicie") podczas Światowych Dni Młodzieży. W podobnej do niej sprawie, nad którą się teraz chwilkę pochylę, zresztą mocno pobłądził z winy pełnomocnika oskarżyciela prywatnego, który źle napisał kasację, nawet Sąd Najwyższy (IV KK 453/16), aczkolwiek pobłądził poniekąd ledwie zauważalnie (i co do zasady słusznie odwołał się do porządnego orzecznictwa z lat 70-tych), gdyż uznał czyn zarzucony prywatnym aktem oskarżenia za, wg pierwotnego opisu, ścigany z oskarżenia prywatnego (s. 6 uzasadnienia, ostatnie linijki), po czym -- wobec ujawnienia na rozprawie, że ma on cechy czynu z oskarżenia publicznego i przyjęcia kumulatywnej kwalifikacji prawnej przez sąd, łączącej też typ przestępstwa nieprzewidujący trybu prywatnoskargowego -- uznał, że konieczny był akt oskarżenia ze strony prokuratora, a tego aktu w teczce nie było. Niezbyt wprawdzie zdecydowanie ten głupi pogląd o możliwości zmienienia się (w rzeczywistości "zafiksowanego" przez ustawę) trybu prywatnoskargowego (a to wobec "dostrzeżenia jakichś faktów" [tu można by to teraz kontynuować, puszczając wodze idącej w złą stronę wyobraźni: 'dostrzeżenia przez sam sąd', 'dostrzeżenia nawet wtedy, gdy nie ma w sprawie prokuratora'...]) jest w ww. orzeczeniu zarysowany, tym niemniej można jego ślady zobaczyć -- bo jakoby doszło zdaniem Sądu Najwyższego do przeformułowania czynu, wskutek którego czyn normalnie z oskarżenia prywatnego ścigany na podstawie odpowiedniego przepisu okazał się jednak być (wskutek zbiegu kilku paragrafów) czynem z oskarżenia publicznego. Pełnomocnik oskarżyciela prywatnego nie skarżył się w tej sprawie przeciwko temu, wobec czego Sąd Najwyższy milcząco przejął kumulatywną kwalifikację prawną (łączącą znamiona czynu przewidujące oskarżenie prywatne i te z innego paragrafu, nieprzewidujące tego) -- stosowaną kwalifikację z II instancji, gdyż SN w kasacjach (z drobnymi tylko wyjątkami) nie jest uprawniony do wychodzenia poza ramy zarzutów z kasacji, a nikt nie podnosił tam podobno, że sąd błędnie posunął się do stosowania zbyt szerokiej kwalifikacji prawnej, do której nie było prawa. Dopiero przecież w ogóle to SN zauważył ten brak prawa.

Ta teoria o możliwości przekreślenia wymogu trybu prywatnoskargowego i przekwalifikowania czynu przez sąd na czyn z oskarżenia publicznego nawet w braku aktu oskarżenia od prokuratora -- po czym nawet upadku oskarżenia, umorzenia sprawy z tego powodu -- jest to oczywiście nieprawda, a do tego coś szkodliwego z punktu widzenia równego traktowania podmiotów, które znalazły się w podobnej sytuacji (wymóg konstytucyjny z art. 32 ust. 1 Konstytucji). Temu i SN się sprzeciwił, temu przekwalifikowaniu (pytanie tylko, czy wtedy umorzyć sprawę; prawidłowa, dopuszczalna jeszcze odpowiedź brzmi: to zależy od postawy oskarżyciela, aczkolwiek w sprawie może być więcej niż jeden, pamiętajmy -- jeśli by wszyscy dopominali się błędnego skazania, z paragrafu, za który nie wolno, no to być może zgodnie z orzecznictwem pojawia się problem, no ale co to w ogóle ma znaczyć w praktyce "wszyscy oskarżyciele, tj. np. obaj, publiczny i posiłkowy, domagają się", np. czy to znaczy, że to tak jest, gdy obaj wnoszą apelację?...). Nie wolno zabraniać osobom prywatnym oskarżania przed sądem funkcjonariuszy publicznych tylko dlatego, że zarazem "na pewno" jakoby dochodzi do przekroczenia uprawnień. W rzeczywistości ustawa nie zna pojęcia trybu ścigania "typu przestępstwa" ani metodologii polegającej na "badaniu" trybu ścigania poszczególnych typów przestępstwa (mówiąc kolokwialnie: paragrafów) zbiegających się w konkretnym "fizycznym" (zlokalizowanym w czasoprzestrzeni) czynie -- po czym np. wymagania, by np. wszystkie takie typy przestępstwa (paragrafy) zachodzące w jakimś czynie naraz były z oskarżenia publicznego lub, przeciwnie, by chociaż jeden z nich był z oskarżenia prywatnego. Wszelkie takie tezy i antytezy (patrz: niebieski fragment pod końcem zdjęć) są wyrazem błędnej metodologii, wynikającej z filozofowania na temat tego, jaki tryb należy przyjąć (filozofowania kreującego zasadę w sytuacji, w której prawo jej wcale nie głosi), a nie z realizowania przepisów ustawy. Co do zasady wszystkie czyny ścigane są z urzędu (art. 9 §1, 10 §1 Kodeksu postępowania karnego), z zastrzeżeniem wyjątków prawem przewidzianych. Czyny, tzn. konkretne zadziałania czy zaniechania ludzkie w konkretnym miejscu i momencie czasu. Natomiast niektórym czynom zabronionym ustawa nadaje tryb ścigania "z oskarżenia prywatnego". Gdy ustawa podaje np., że "Ściganie uderzenia człowieka lub innego naruszenia jego nietykalności cielesnej odbywa się z oskarżenia prywatnego" (art. 217 §3 k.k.), to znaczy to, że naruszenia nietykalności cielesnej są ścigane z oskarżenia prywatnego. Wszystkie naruszenia (także więc te dokonywane przez policjantów). Przepis sam w sobie -- czytany dosłownie i właśnie sam w sobie, bez doszukiwania się czegoś dookoła -- nie daje podstaw do innego twierdzenia. Zarazem w prawie, jak i w logice, nie filozofuje się z nicości -- nie wyprowadza się wniosków prawnych z nieistniejącej przesłanki. Brak w prawie jakiegoś przepisu obok definicji typu przestępstwa, np. typu polegającego na przekroczeniu uprawnień przez policjanta, nie oznacza, że wszystkie czyny wypełniające takie znamiona będą ścigane z oskarżenia publicznego. Ta cecha jest niejako domyślnie (to znaczy: standardowo) przypisana do czynów, ale zaraz zostaje im na trwałe i najwyraźniej we wszystkich przypadkach odebrana, jeśli istnieje przepis prawny, który mówi, że po prostu pewne czyny (takie a takie) się ściga z oskarżenia prywatnego. I tyle. To definiuje się w prawie materialnym - czyli w Kodeksie karnym. Natomiast z samego tylko braku w prawie (i dobrze), z NIEISTNIEJĄCEJ wzmianki, o jakiej ktoś może by marzył -- jakiejś wzmianki, iż "przekroczenia uprawnień przez policjantów to przestępstwa z oskarżenia (prywatnego/publicznego)" -- o niczym się nie wnioskuje. Jeśli już, to nie z tego jest wnioskowanie, tylko z wspomnianych art. 9 §1 i 10 §1 k.p.k. I ono wystarcza, bo nic takiemu wnioskowi w drogę nie wchodzi, nic w postaci prawa szczególnego przed nim nie powstrzymuje. Zasadnym może być zatem wniosek z jakiejś przesłanki, jakiejś podstawy; natomiast wniosek z braku jakiejkolwiek przesłanki prawnej czy rozumowej (tzn. wzmianki w ustawie) -- wniosek o tym mianowicie, że w razie rozpoznania znamion jakiegoś danego typu "zwykłego" przestępstwa określony czyn (normalnie: prywatnoskargowy) miałby okazać się ściganym już tylko z oskarżenia publicznego (choćby oskarżyciel prywatny wcale nie domagał się takiej kwalifikacji prawnej w wyroku) -- zasadny prawnie być nie może. Bo nie ma właśnie do tego żadnej podstawy zapisanej w prawie (a przykładowo niebieską czcionką, już za wszystkimi zdjęciami, jest w tym wpisie analiza logiczna pokazująca, że dokładnie tak samo ktoś inny mógłby wysunąć antytezę, że właśnie wystarczy, by jeden paragraf przewidywał ściganie z oskarżenia prywatnego, by pierzchła normalna zasada, że ściga prokurator; teza i antyteza same w sobie odpowiadają sobie nawzajem i jeśli by posługiwać się tylko czystym rozumem oraz tą tylko wiedzą, że czyny mają jakieś tryby, to i tak jeszcze nie wywnioskuje się z tego, która z nich jest słuszna; moim zdaniem dopiero sięgnięcie po wykładnię dosłowną art. 217 §3 k.k., a także uwzględnienie pochodzenia "domyślnego" trybu z oskarżenia publicznego -- pochodzeniem tym nie są poszczególne paragrafy Kodeksu karnego, lecz domyślny stan ustanowiony w Kodeksie postępowania karnego -- pozwala tu przeciąć węzeł gordyjski). Może być więc taki kazuistyczny sposób rozumowania, że policjantów zwykły człowiek oskarżać nie może, co najwyżej jakąś tam czyjąś filozofią (może premiera, który lubi nietykalne "psy"), ale nie realizowaniem prawa.
Powtórzę, że tzw. ściganie z urzędu wynika w ustawie tylko i wyłącznie z art. 9 §1, 10 §1 Kodeksu postępowania karnego. Są one wprowadzone jako standard, jako coś "domyślnego", jak mawiają informatycy (to znaczy: panującego, gdy nic innego nie ma). Prawo zaś nie przewiduje metodologii polegającej na dzieleniu włosa na czworo i przypisywaniu SAMYM TYPOM PRZESTĘPSTWA (mówiąc popularnie, "paragrafom") cechy: "ścigany z oskarżenia prywatnego" / "ścigany z oskarżenia publicznego", po czym dokonywania podsumowania obecności tych różnych typów przestępstwa w danym czynie i wnioskowania o czymś z rezultatów tego podsumowania (a więc z tego, jacy są poszczególni "udziałowcy" prawni czynu, tzn. paragrafy, i "ich" tryby). To nie jest rozumowanie prawnie zasadne (to już tylko filozofia z sali sądowej, tzw. kwalifikacja prawna, oraz komentujące ją orzecznictwo SN). W prawie jest za to podstawa (w sprawach takich, jak moja) tylko do tego, by normalnie wszystkie czyny uważać za ścigane z urzędu, natomiast poszczególny czyn uznać JUŻ NIE za ścigany z urzędu w razie, jeśli tylko wchodzi w grę art. 217 §1 Kodeksu karnego o naruszeniu nietykalności cielesnej -- a tą podstawą jest art. 9 §1, 10 §1 Kodeksu postępowania karnego (standard, domyślne) oraz art. 217 §3 Kodeksu karnego (lex specialis).
Inne, konkurencyjne dziś pomysły to tylko zwykłe puste filozofowanie (np. Teza o tym, że "wszystkie" typy przestępstwa urzeczywistnione w czynie muszą "mieć cechę bycia ściganymi z oskarżenia prywatnego", że więc jakoby brak jej w jednym z nich powoduje już, że upada ściganie z oskarżenia prywatnego) -- jest to doszukiwanie się pojęć i cech (obcych ustawie, np. w przypadku większości "paragrafów" karnych nie ma nigdzie na sztywno przypisanego do nich trybu, zawsze im przynależnego, nie jest takie pojęcie "na sztywno zawsze przypisanych trybów" nigdzie wpisane w ustawach) i jest to także wytwarzanie reguł "z głowy", a nie po prostu zgodne z zasadami prawidłowego rozumowania czytanie i wykonywanie prawa. W dodatku te z palca wyssane teorie, mające ostatnio -- z powodu zawirowań sprawy sądowej, którą przyszło oceniać, oraz kiepskiej jakości kasacji wniesionej w imieniu pierwotnego oskarżyciela prywatnego -- poniekąd posłuch w Sądzie Najwyższym (bo przejął on z II instancji taką kwalifikację prawną, kumulatywną, i na jej podstawie orzekł, a powinno jej nie być), naruszają konstytucyjną zasadę równego traktowania podmiotów, które znalazły się w podobnej sytuacji. Jednym z najbardziej może sławetnych przypadków, w których Trybunał Konstytucyjny zainterweniował na rzecz równego traktowania, było... równe traktowanie tych, których kontroluje Urząd Kontroli Skarbowej (tzw. kontrola skarbowa) w porównaniu z tymi, których kontroluje urząd skarbowy (tzw. kontrola podatkowa) -- zadbano o to, by odsetek nie liczono inaczej, uchylono odpowiedni przepis (SK 2/10). Korzystniejsze podatki ponad wszystko. To takie pogróżki dla Was od tych prawników, ale proszę się nie obawiać zbytnio -- przypadkowym nieznanym nikomu i mało w cokolwiek zamieszanym ludziom nikt twarzy nie obije.

Wprawdzie orzeczenie Sądu Najwyższego nie definiuje, nie podaje wprawdzie odpowiedzi na pytanie, jak (jaką metodologią) określa się to, czy czyn (rozumiany jako jedność fizyczna związana z danym przedziałem czasu i przestrzeni) jest ścigany z urzędu, czy z oskarżenia prywatnego, ale SN po cichu zaakceptował błędne rozumowanie sądu rejonowego, wmawiającego oskarżycielowi prywatnemu tryb publicznoskargowy -- bo nie mógł zmienionej kwalifikacji pominąć, skoro nikt tego nie podnosił w kasacji. I tak już zostało w tamtej sprawie -- po myśli ochrony, po myśli bandyckiego ochroniarstwa mojej sprawy z czasu Światowych Dni Młodzieży, a zarazem co do wydźwięku (efektu PR-owskiego) poniekąd na rękę telewizji i premierowi. Gratuluję.

A teraz to, co wcześniej (przed osądzeniem tamtej cudzej sprawy w SN) napisał Sąd Okręgowy w Krakowie -- co ciekawe, cytował Dariusza Świeckiego, czyli kolegę z SN. Ostatecznie sędziemu wyszło, że rzekomo nie mam prawa oskarżać przed sądem o naruszenie nietykalności cielesnej, a to dlatego, że sprawcą był policjant (oryginalny pogląd, specjalnie dla mnie lansowany, normalnie zawsze można było być wobec policjantów oskarżycielem prywatnym: odsyłam na blog do wpisu o sądach i fragmentu na szaro o SN) -- to prezent od kontroli skarbowej i telewizji po to, by policjanci mogli was bezkarnie bić po twarzy, wykręcać ręce, uciskać kark o poręcz krzesła niemalże go łamiąc, jeśli tylko mają "plecy" u władz (w praktyce -- w TV i kontroli skarbowej, ewentualnie u premiera i ministra):
1.jpg
1.jpg (147.13 KiB) Przejrzano 10923 razy
20001.jpg
20001.jpg (143.64 KiB) Przejrzano 10923 razy
20002.jpg
20002.jpg (173.74 KiB) Przejrzano 10923 razy
20003.jpg
20003.jpg (196.71 KiB) Przejrzano 10923 razy
20004.jpg
20004.jpg (204.31 KiB) Przejrzano 10923 razy
20005.jpg
20005.jpg (200.72 KiB) Przejrzano 10923 razy
20006.jpg
20006.jpg (154.97 KiB) Przejrzano 10923 razy
Podświetliłem flamastrem urojoną "czystym rozumem" przez sędziego (w oderwaniu od prawa) Tezę. Analogicznie można jednak wysuwać czystym rozumem Antytezę, że jeśli okaże się, że czyn (np. przekroczenie uprawnień) wypełnia -- choćby obok pasowania także do czego innego -- znamiona np. naruszenia nietykalności cielesnej, to wtedy należy go uważać za czyn prywatnoskargowy. Czyli idziemy w drugą stronę. Tezę (T) i Antytezę (AT) można tak oto zapisać (jeśli A to czyn, zaś A1,A2,A3 itd. to paragrafy go opisujące, a P(x) to zdanie logiczne, że 'x' to jakoby z zasady coś ściganego z oskarżenia Publicznego; ~P, czyli 'nie P', oznacza tryb prywatnoskargowy) -- podaję dwa alternatywne równoważne zapisy:
T: P(A) <=> P(A1) lub P(A2) lub P(A3) lub ... lub P(An)
T: ~P(A) <=> ~P(A1) i ~P(A2) i ~P(A3) i ... i ~P(An)
T: P(Ax) => P(A) [z logiki na polski: wystarczy, by jeden z paragrafów, oznaczmy go indeksem "x", nie miał rzekomej "cechy" trybu prywatnoskargowego, wystarczy, by więc był jakiś z Publicznego oskarżenia, aby cała sprawa o czyn A była też z osk.Pub.]
porównajmy:
AT: P(A) <=> P(A1) i P(A2) i P(A3) i ... i P(An)
AT: ~P(A) <=> ~P(A1) lub ~P(A2) lub ~P(A3) lub ... lub ~P(An)
AT: ~P(Ax) => ~P(A)


Jak widać Teza (stosowana przez zaprezentowane orzecznictwo sądów) i Antetyza (ta słuszna i reprezentowana przeze mnie, postulująca, że zawsze można nawet i policjanta oskarżyć o naruszenie nietykalności cielesnej, jeśli w każdym razie to nie jest pobicie, co uważa się za odmienny i wykluczający-konsumujący tamten typ przestępstwa) -- T i AT różnią się funktorami logicznymi: w odpowiednich miejscach w jednej jest LUB, w drugiej jest I. Jednakże prawo tych rzeczy nijak nie definiuje. Nie podaje, czy łączyć te różne "cechy" przypisane rzekomo do typów przestępstwa na zasadzie "LUB" przy określaniu czegoś tam, czy na zasadzie "I". Czysty rozum zatem upada w takim filozofowaniu -- piszę teraz zresztą jak słynny prof. Immanuel Kant. Potrzeba po prostu przeczytać prawo, wyłączyć filozofowanie i interpretowanie i na tej podstawie (literalna, dosłowna wykładnia: najpierw lex generalis art. 8 §1 i 9 §1 k.p.k., potem lex specialis art. 217 §3 k.k.) ocenić, jaki tryb i kiedy ono wprowadza, a tego dokonałem w tym artykule w akapitach 2-3, przywołałem mianowicie 3 przepisy prawne.


Co ciekawe, pod tamtym orzeczeniem SN w cudzej sprawie podpisano się "kc", może to o k.c. chodzi, czyli w języku prawniczym Kodeks cywilny. "Bierz się pan za pozwy! Tutaj nic po panu, tylko błyskawiczne umorzenie bez rozpraw!" (Oczywiście wzięło się to pewnie od dobranych personaliów osoby o jakiejś funkcji, może sprawozdawczej.)

Wszyscy nic tylko dla naszego rządu silą się na zabranianie ścigania Policji przed sądami prywatnymi aktami oskarżenia! Niech sobie naruszają nietykalność cielesną, jak chcą, jeśli nie ma się wsparcia w prokuraturze i sądzie (w praktyce tu jeden decyduje, Minister Finansów, chyba że -- jak to może często bywa -- załatwia się nacisk nawet za jego plecami). To jest cel Sądu Okręgowego w Krakowie, Sądu Rejonowego dla Krakowa-Krowodrzy (przyjął też błędne poglądy o VAT komorników, w ramach lansowania jakiegoś "poważnego sporu prawnego" przez Ministerstwo Finansów...). Naprawdę gratulacje, kompromitujecie się przed narodem. Pod względem polemiki prawnej zaś pewnie nie mieliby nic do powiedzenia, bo jak tu odeprzeć moje rozsądne argumenty zaprezentowane powyżej -- w akapicie drugim, trzecim tego artykułu?
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: SO w Krakowie, SN na dnie... Rzekomy brak prawa Niżyńskiego i innych, by oskarżyć policjantów o przestępstwo przed s

Post autor: piotrniz »

UWAGA, BO MOŻE PRZEKUPIĄ WSZYSTKICH PRAWNIKÓW TAK, JAK PRZY SPRAWIE WARSZAWSKICH OSZUSTW MIESZKANIOWYCH -- I BĘDĄ WSZYSTKIM GADAĆ, ŻE "POLICJANTÓW TO TYLKO PROKURATURA MOŻE OSKARŻAĆ PRZED SĄDEM"


edit: Jeśli chodzi o to dno w SN w tym nowym orzeczeniu to wyrażało się ono w usiłowaniu dowartościowywania "pod publiczkę" pewnego cytatu ze środka uzasadnienia orzeczenia VI KZP 15/82, który tam w ogóle miał inny sens ("Jeśli zatem oskarżyciel prywatny wniósł do sądu akt oskarżenia o przestępstwo prywatnoskargowe a sąd dostrzegł w zarzucanym oskarżonemu czynie cechy przestępstwa publicznoskargowego, powinien z powodu braku skargi uprawnionego oskarżyciela, postępowanie umorzyć i akta sprawy przesłać prokuratorowi"). Jest to prawda w znaczeniu prostym, a więc odnośnie prostych przypadków, gdy nie o 'nałożenie się jednego na drugie' chodzi, tylko o zwykłą pomyłkę (czasem też wynikającą ze złych ustaleń faktycznych). Natomiast to dowartościowywanie, zawarte w orzeczeniu IV KK 453/16, to pewnie taka próba pomocy Rzecznikowi Praw Obywatelskich, którego sytuacja jednak mimo to i tak jest beznadziejna. W oryginale uzasadnienia postanowienia SN nr VI KZP 15/82 była sprawa prosta, w której był zbieg realny przestępstw, tzn. ich następstwo kolejno jedno po drugim. Nie było nawet mowy o stosowaniu kumulatywnej kwalifikacji prawnej, o żadnych takich przypadkach, jak "uderzył, obraził, ALE I TYM SAMYM przekroczył uprawnienia". Nic z tych rzeczy. Takiej kwalifikacji się przecież nie stosuje, uchwała U 1/71 zachowała moc i przez lata była szanowana (co to byłby za sędzia SN, który by orzecznictwa własnego sądu najpierw nie sprawdził!) - i tak jest w sumie po dziś dzień, jej pokłosie jest w coraz to nowych orzeczeniach np. nt. stosowalności kumulatywnej kwalifikacji przez prokuratora lub sąd w sytuacjach takich, w których stwierdzono w śledztwie lub na rozprawie także naruszenia przepisów cechujących się co do zasady ściganiem "na wniosek" (a wniosku pokrzywdzonego brak). Takich nowych orzeczeń odwołujących się do dziedzictwa uchwały 7 sędziów SN nr U 1/71 jest sporo, widać, że sposób myślenia dzielący nieco włos na czworo (tryby ścigania typów przestępstw...), ale i zarazem permisywny dla wszelkiej maści oskarżycieli, pozostaje w mocy; powtarzają po tej uchwale, nawet dosłownie i bez wymienienia źródła, też sądy niższego szczebla, np. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu (orzeczenia już z XXI w.). Zaś w tym postanowieniu z 1982 r. cytat był ogólny i dotyczył przypadków prostych, tj. pomyłki co do trybu. Poza tym miał rolę poboczną w orzeczeniu SN, gdyż na pierwszym tle były jakieś spory z Sądem Wojewódzkim o co innego (o przekazanie akt do prokuratury bodajże). We wpisie na forum o instytucjach politycznych będzie omawiany Rzecznik Praw Obywatelskich i tam pokażę, jak wiele różnych orzeczeń wydano w SN inspirując się właśnie uchwałą U 1/71. Trudno więc podważać jej znaczenie lub próbować odebrać jej tę wymowę, którą ma, czyli ogólną. Wszystkie uchwały SN są przeież pisane tak, by można je było czytać jak jednozdaniowe opisy uniwersalnie stosowalnych prawd (formułowanych na zasadzie "jeśli jest sytuacja X, to robi się Y"), a więc tak, by nie było trzeba wczytywać się w kontekst.
Wyjaśnijmy zatem, że laikom takie coś może się mylić z wypowiedzią na temat możliwości ścigania funkcjonariuszy państwowych, ale osobom znającym się na prawie karnym. "Przestępstwa" nie nakładają się na siebie. Bo albo są jednością, a wówczas jest jedno przestępstwo (w sądzie się wtedy sumuje znamiona poszczególnych przestępstw i mówi o jednym czynie, jednym przestępstwie, którego znamiona zawierają w sobie wszystkie znamiona tych składowych typów przestępstw), albo jest ich kilka (np. obok siebie w czasie, tzw. zbieg realny, czyli następstwo w czasie), ale wówczas to nie jest kumulatywna kwalifikacja prawna, a więc w ogóle nie ten temat, co możliwość ścigania policjantów (bo tam chodzi po prostu o identyczność zarzucanego czynu prywatnoskargowego z przekroczeniem uprawnień -- jedynie opisy prawne i istotne aspekty czynu są tu inne, ale czyn jest jeden). Skoro się tę podstawową prawdę rozumie, to już nikt o zdrowych zmysłach nie może zrozumieć cytatu z SN jako jakiegoś o "nakładaniu się przestępstw". I brać go za podstawę umarzania spraw w sytuacji zbiegania się np. naruszenia nietykalności (czy naruszenia czynności narządów ciała) z, popełnionym dokładnie tym samym czynem, przekroczeniem uprawnień. W ogóle jest to cytat o czym innym. Jest on o prostych sytuacjach, typu: jest jakiś czyn, jakieś przestępstwo, a przestępstwo to potraktowano jako prywatnoskargowe, podczas gdy takim nie jest (bo np. uszczerbek na zdrowiu w istocie trwał dłużej niż 7 dni, jak to było właśnie w Sądzie Wojewódzkim, którego wyrok oceniał SN w sprawie VI KZP 15/82, z której wspomniany cytat pochodzi).
Stąd też SN ewidentnie zagrał pod publiczkę pisząc takie rzeczy w nowym orzeczeniu, które zresztą zupełnie skądinąd i tak było słuszne i nawet w swym tak poza tym toku rozumowania zgodne ze starą dobrą linią orzeczniczą (jeśli by mianowicie wgłębić się w sprawę i zauważyć, czego tam domagali się oskarżyciele, zwłaszcza ten posiłkowy, czyli dawny prywatny, sprzed wstąpienia prokuratora do sprawy; nie było prawa, bo nie było aktu oskarżenia od prokuratora, a chcieli w istocie - bardzo wyraźnie - skazania za przekroczenie uprawnień). Orzeczenie, w tym nawet jego uzasadnienie, generalnie nie jest takie złe, natomiast próby nadużywania cytatu - jeśli zrobione celowo dla obrony polityków - są haniebne. W SN nieraz pokazywali, że doskonale rozumieją subtelności prawne takie, jak różnica między przestępstwem a np. typem przestępstwa (to drugie pojęcie też pada nieraz w dotychczasowych orzeczeniach SN, np. tych z lat 70-tych czy tam 80-tych opartych na uchwale).

Tym, co złe w cytacie w takim kontekście, jest to, że jest on zupełnie agnostyczny co do problemu "kumulatywnych kwalifikacji prawnych". Sprawa, z której pochodzi, nie dotyczyła takiego problemu. Tworzy więc ten cytat, postawiony w takim kontekście, pewien pozór, że może w jedną ze stron uchwała U 1/71 nie obowiązuje (choć jest przecież jasno i stanowczo napisana...), bo sąd tak czy inaczej "roboczo" winien (czy choćby ma prawo) "dopatrywać się", "doszukiwać" łamania przepisów, co do którego nawet nie ma prawa toczyć się postępowanie sądowe (bo to wszczyna się ze skargi uprawnionego oskarżyciela). "Sąd dopatrzył się, to już winien umorzyć" -- to tak nie jest w przypadku kwalifikacji kumulatywnej, bo tam może w ogóle nie ma prawa się dopatrywać, skoro nie ma prawa stosować takiej kwalifikacji z nakładającym się łamaniem różnych przepisów. W sprawie VI KZP 15/82 takiej sytuacji nie było, więc jest ona złym wzorem do naśladowania w takich bardziej skomplikowanych przypadkach, jednym z takich przypadków była właśnie np. sprawa IV KK 453/16. Mimo to ją jednak chyba dobrze rozstrzygnęli (raczej po myśli różnych starych standardów) i nawet uzasadnili, z wyjątkiem tego nadużycia.
piotrniz
Site Admin
Posty: 425
Rejestracja: śr mar 18, 2015 1:11 pm

Re: SO w Krakowie (nawet SN nieco na dnie): Rzekomy brak prawa Niżyńskiego i innych, by oskarżać policjantów o naruszenie nietykalności

Post autor: piotrniz »

Kontynuacja tego tematu, wraz ze skanami aktu oskarżenia, jest we wpisie o Rzeczniku Praw Obywatelskich: http://forum.bandycituska.pl/viewtopic.php?f=13&t=3458

Nadmieniam tu tylko jeszcze, że art. 112 ustawy "Prawo o ustroju sądów powszechnych" zaczyna się od "Uprawnionym oskarżycielem przed sądem (...) jest". Konotacje numeru - podsłuchowe (patrz: blog, wpis z 2017 r. o sądach).
ODPOWIEDZ